-

RG : trochę tego, trochę tamtego

Jurysprudencja w awangardzie postępu

W drugiej połowie XX wieku rozpowszechniło się pojęcie tzw. państwa prawa, czyli takiego państwa,
w którym rządy sprawuje prawo.

Samo pojęcie wywodzi się jeszcze od Kanta i było rozwijane przez niemiecką (choć nie tylko) szkołę prawniczą, aż doczekało się włączenia do konstytucji Niemiec z 1949 r. (pierwsze sformułowanie w konstytucji pośród wszystkich państw).

W Polsce okresu wychodzenia z komunizmu pojęcie państwa prawa robiło zawrotną karierę, zwłaszcza w środowiskach zbliżonych do Gazety Wyborczej i Unii Demokratycznej (zmutowanej później w Unię Wolności, jeszcze później w Platformę Obywatelską), gdzie nieustannie odmieniano jak zaklęcie „państwo prawa” w najróżniejszych przypadkach. W latach dziewięćdziesiątych można było nasłuchać się do znudzenia, gdy podczas niemal każdej medialnej dyskusji politycznej,  jej uczestnicy powtarzali w kółko „państwo prawa”, „państwo prawne”, „rządy prawa” „nadrzędność prawa” itp.

Nic dziwnego, że sformułowanie to weszło (uchwałą zmieniającą) do konstytucji w 1989 r., a następnie znalazło się w nowej Konstytucji z 1997 r., gdzie można przeczytać: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”.

Prawo rzymskie, na którym opiera się prawo naszego (i nie tylko) kręgu cywilizacyjnego, było formułowane w miarę prosto i przejrzyście. Tworzenie prawa opierało się na etyce i zwyczaju. Tę jasność zapisów podtrzymywało również prawo kanoniczne, jednak przyszedł wiek XIX, a w wraz z nim nowe idee i gwałtowny rozwój tzw. pozytywizmu prawniczego. Zaowocowało negowaniem prawa naturalnego i rozwojem prawa stanowionego, oderwaniem od etyki, za czym szła  komplikacja i zagmatwanie zapisów prawnych, aż w czasach nam współczesnych tworzenie prawa przybrało postać „biegunki legislacyjnej”, gdzie ilość i pogmatwanie przepisów prawnych rosną z roku na rok niemal w porządku geometrycznym.  

Na biegunkę legislacyjną niewątpliwy i duży wpływ wywarła cywilizacja żydowska z jej dążeniem regulowania wszystkiego poprzez prawo. Wraz z nadaniem Żydom praw obywatelskich przez rewolucję francuską z jednej strony oraz postępującą emancypacją samych Żydów, w XIX w. zaczęli oni masowo zasilać „stan” prawniczy, wywierając przemożny wpływ na kształtowanie się prawa w krajach przez nich zamieszkiwanych. W tym min. należy upatrywać gwałtowny rozwój prawa stanowionego w Niemczech, które zrywało związek między prawem a moralnością. Jak pisał Koneczny w „Cywilizacji Żydowskiej”:
„Rozwija się na wielką skalę walka słuszności z prawem, innymi słowy: walka ustawy z sumieniem. (…) Wyręczanie etyki prawem, sumienie przepisem stanowi najkrótszą drogę do zażydzenia naszych umysłów. Niestety, im więcej gdzie prawniczości, tym mniej prawości; prawość bowiem obejdzie się bez prawa. Przyjąwszy żydowski pewnik, że wszystko polega na prawie, przyjęliśmy także żydowską metodę prawniczą. Nasza jurisprudentia żywi się komentatorstwem i interpretacją; prawnicy nasi nurzają się w ciągłej i wyłącznej analizie, obchodząc się zgoła bez syntezy. Jest to metodą talmudyczną. Chodzi o to, żeby wyspekulować prawniczo wszystko a wszystko, cokolwiek mieści się w życiu.”

Koneczny określał  cywilizację żydowską jako cywilizację prawniczą. Wszystko w niej jest określone przez prawo (Torę, Talmud). Nie odróżniają etyki od prawa. U samych Żydów można się spotkać z twierdzeniami na temat judaizmu, że nie tyle jest objawioną religią, co objawionym prawem.

Każdy, nawet wydawałoby się mało istotny aspekt życia jest uregulowany i obwarowany przez Talmud prawem nakazów i zakazów. Dlatego też Żydzi mają naturalna predylekcję do prawa i bycia prawnikami. Uważają, że im więcej w życiu prawnej regulacji, tym dla tego życia lepiej. Tą ideą „zarazili” gojów.

Zupełnie inaczej do sprawy podchodzili Rzymianie, których prawo, wraz z filozofią grecką oraz chrześcijaństwem stało się kamieniem węgielnym naszej cywilizacji, przynajmniej do niedawna. Lubowali się oni w tworzeniu wiele mówiących sentencji, w tym również związanych z prawem, takich jak   Scire leges non hoc est verba earum tenere, sed vim ac potestatem” (wykładane jako: znać ustawy to nie trzymać się ich słów, ale rozumieć sens i znaczenie), czy „summum ius, summa iniuria” (co tłumaczone jest zwykle jako „najwyższe prawo, najwyższym bezprawiem” lub bardziej wyraziście – „zbyt formalne prawo może być krzywdą”). Mieli więc świadomość tego, że prawo w pewnych okolicznościach, jeśli zbyt dużą wagę przywiązuje się do jego litery, a umyka jego istota związana z etyką, może stać się przekleństwem, a nawet tyranią.

Cóż, w XIX w. idee prawnicze zaczęły podążać w inną stronę i postępują na tej drodze postępu coraz szybciej i szybciej, a ilość regulacji prawnych narasta niemal w postępie geometrycznym.

Skoro więc współczesne prawo wypowiada się samo z siebie w sposób zbyt zagmatwany i niezrozumiały dla zwykłych ludzi, dlatego do jego tłumaczenia maluczkim niezbędni są uczeni egzegeci.
Wymaga to wielu lat żmudnych studiów, a i to nie zawsze wystarcza, by zostać namaszczonym egzegetą „Pisma”. Wymagana jest w tym celu długa praktyka i uzgodnienia wewnątrz środowiska prawniczego. Tak jak i u nas, w Polsce właśnie. Wiedzę po temu mają tylko ci, co zaczynali jeszcze w poprzednim systemie. W przeciwnym razie zabrakłoby ciągłości przekazu wiedzy tajemnej, bez której ani rusz.

Tak więc, jeśli ma rządzić prawo, najistotniejszą rzeczą staje się kwestia, kto będzie wykładał
i tłumaczył, co prawo mówi. Coś jak z Pytią Delficką – jej wyrocznie musieli tłumaczyć wtajemniczeni kapłani.

Jasną rzeczą jest, że w tej sytuacji jedyni uprawnieni do wykładni prawa są prawnicy. Oczywiście, jak już wspomniałem, nie każdy prawnik może być w gronie tych uprawnionych. Tylko specjalnie wyselekcjonowani, którzy przeszli ogniowe próby w tej materii, i którzy wzajemnie się w tej sprawie certyfikują i ubezpieczają.

Domniemanie przy tym jest takie, że każdy (no, prawie każdy) z takiego „sanhedrynu”, jest „medium” najczystszym, tj. takim, przez które prawo wypowiada się wprost i bez przekłamań. Są to ludzie jak kryształ, bez skrzywień ideologicznych. Tacy jak Gersdorf, Juszczyszyn, Tuleya czy Żurek.

Jeśli słowa „monarchy”, czyli prawa mającego sprawować rządy, wymaga tłumaczenia poddanym, co tak naprawdę miał ten „władca” na myśli, to ten, kto ma monopol na objaśnia, zaczyna faktycznie sprawować rządy. A jak rządy, to i polityka, więc już wprost i otwarcie rozpolitykowali się nasi sędziowie

Tak więc „sanhedryn” prawniczy zaczyna uzurpować sobie władzę w państwie, unieważniając w konsekwencji, akceptowany na ogół w naszej kulturze, monteskiuszowski trójpodział władzy, gdyż władze ustawodawcza i wykonawcza podlegają rządom prawa, a więc w konsekwencji prawnikom, ponieważ jedynie oni wiedzą, co prawo „mówi”.

Oczywiście wszystko to w retorycznym sosie legalizmu, który stoi na straży wolności indywidualnej obywateli przed zakusami państwa. To był jeden koniec kija, tzw. marchewka. Stopniowo jednak kij zaczął pokazywać drugi koniec, który w roku 2020 widać już całkiem wyraźnie.

Mamy więc jawny rokosz i bunt „kasty” w kraju, któremu w sukurs idzie „sanhedryn” europejski pod postacią unijnych trybunałów. „Ulica i zagranica”.

I choć zawarte traktaty nie upoważniają tych trybunałów do rozstrzygania o naszym ustroju sądowniczym,  to przecież nie mogą one odmówić prośbom naszych organów sądowych o pomoc. Wiadomo – skoro same środowiska prawnicze, a nawet Sąd Najwyższy (w roku 2018 zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem, czy obniżenie wieku emerytalnego sędziów jest zgodne z prawem), szukają tam ratunku, to musowo źle się dzieje.

Przypomina to do złudzenia wzywanie obcych dworów przez rozmaitych rokoszan z okresu rozbiorów, dzięki czemu dwory te miały doskonały pretekst do interwencji. Możliwość wmieszania się w wewnętrzne sprawy danego państwa – tylko głupi by przepuścił taką okazję. A jak się już postawi stopę w drzwi, to drugą będzie można tym łatwiej postawić już za drzwiami, w pomieszczeniu, aż w końcu podporządkuje się samego gospodarza.

Czyżby nasze środowiska prawnicze (nie całe przecież, czego potwierdzeniem jest choćby Ordo Iuris) były V kolumną?

 

Robert Gocał



tagi:

RG
9 grudnia 2020 09:27
23     1598    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

atelin @RG
9 grudnia 2020 10:09

"...zaczęli oni masowo zasilać „stan” prawniczy, wywierając przemożny wpływ na kształtowanie się prawa..."

Matka porządna, a ojciec kolejarz...

zaloguj się by móc komentować

qwerty @RG
9 grudnia 2020 10:34

problematyka patologii 'państwa prawa' jest w obecnej RP inaczej diagnozowana, może nie być owych 'Żydów' a patologia będzie dalej rozkwitać; aktualnie są to zupełnie inne mechanizmy i faktem jest, że coraz bardziej oddalające się od etosu cywilizacji łacińskiej; pytanie jest prozaiczne: co jest celem stosowania i realności stanowionego w RP prawa? odpowiedzi są dwie: 1) kreowanie Państwa czy też Skarbu Pańntwa jako bezkarnego bożka w ramach systemu/doktryny bandyckiego totalitaryzmu i 2) kasa, kasa i jeszcze raz kasa dla wybranych [kosztem frajerów robiących za ofiary]

zaloguj się by móc komentować

RG @RG
9 grudnia 2020 10:45

Jak się popchnie, to i pędzi. Mnie szło o etiologię stanu rzeczy.

zaloguj się by móc komentować

RG @prosiak1Wstydliwy 9 grudnia 2020 11:52
9 grudnia 2020 11:56

nie wiem jak to to; nie lubisz Pan Karonia? 

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @RG
9 grudnia 2020 12:08

...włączenia do konstytucji Niemiec z 1949 r.   

 

do korekty? bowiem hasło na "K" sugeruje NORMALNOŚĆ?

ta Kon-Sty-Tu-Cja to tymczasowa  Ustawa Zasadnicza. Jak bieg wydarzeń na scenie w D wskazuje prowizorka może trwać dekady.

 

Wraz z nadaniem Żydom praw obywatelskich przez rewolucję francuską z jednej strony ...

 

to prawo zostało podparte protezą cyfrową  z 'TRADYCJI'  27.9.1791 [999]. Bez odrobiny 'tradycyjnej' magii w zapisach Madame H. ani rusz. 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @qwerty 9 grudnia 2020 10:34
9 grudnia 2020 17:38

Doskonala  konstatacja,  Qwerty  !!!

Rzeczywiscie  -  Moskow  moze  "nie  byc  w  Polsce",  a  zaordynowana  PATOLOGIA  bedzie  kwitnac  i  owocowac...  wystarczy,  ze  beda  klikac  w  banku  w  Bazylei.  Juz  zapier****li  Polsce  3%  ze  stopy  rezerwy  obowiazkowej,  dzieki  czemu  Moski  mogo  sobie  STRUGAC  KREDYTY  Z  POWIETRZA  -  takie  2 + 2 =  22  !!!

Do  tego  -  wskutek  radosnej  tFUrczosci  "naszego  mOnistra"  Koscinskiego  i  BANKSTERA  Morawieckiego,  szumnie  zwanego  "naszym  premierem"  -  te  wszystkie  tymczasowe  szpitale,  teraz  ULTRASZYBKIE  szczepienie  calego  narodu,  te  cale  moilne  stacje  szczepien  itp.  poronione,  medyczne  wykwity  -  drastycznie  szybko  rosnie  ryzyko  przekroczenia  konstytucyjnego  limitu  zadluzenia  naszego  panstwa w  relacji  do  PKB,  o  czym  zachlysnieta  LOBUZERIA  rzadowo-merdialna  nawet  narodowi  nie  piknie  !!!

 

Tak,  Moskow  moze  w  Polsce  nie  byc,...  ale  nawet  prezydencka  corcia  "staz  prawniczy"  u  SATANISTY  Pelczynskiego  zaliczyc  musiala.

 

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @ikony58 9 grudnia 2020 12:37
9 grudnia 2020 17:45

Już myślałam,że to ja "odkryję Amerykę" a tu Pan żeś jest całe 5 godzin przede mną. Dorzucę tylko "ze stajni politruka Ehrlicha" Macieja Łętowskiego (Krajowa Rada PRON na początku lat 80-tych), tego Sadurskiego Wojciecha z Australii- syna dowódcy BCH powiatu puławskiego, Bogusława Wołoszańsliego, co to odkrywa dosłownie wszystkie tajemnice historii i jeszcze co najmniej jednego "Geniusza Intrygi Politycznej.

Notka super, zwłaszcza rzymskie sentencje.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @pink-panther 9 grudnia 2020 17:45
9 grudnia 2020 19:23

"Dorzucę tylko "ze stajni politruka Ehrlicha" Macieja Łętowskiego (Krajowa Rada PRON na początku lat 80-tych),...."

Maciej Łętowski?

Czy to jakis krewny Ewy Łętowskiej? 

Tej co to kiedys bronila praw obywatelskich?

A politruk Ehrlich? Czy to nie u niego bronil pracy doktorskiej Lech Kaczynski? [a moze to byl Jaroslaw?]

zaloguj się by móc komentować

RG @pink-panther 9 grudnia 2020 17:45
10 grudnia 2020 09:47

dzięki za dobre słowo, ale szału nie ma, sądząc po zainteresowaniu

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @saturn-9 9 grudnia 2020 12:08
10 grudnia 2020 19:09

Ach, to jednak der die das Deutsche Welt jest bliżej normalności. W dostłownym tylko znaczeniu konstytucja oznacza normalność. W praktycznym oznacza spętanie i wędzidło które ściąga poniżej szklanego sufitu globalnego. Opętanie zaś gdy interpretacje prawa i sytuacji politycznej są "przecudownie" rozbieżne aż do przelewu krwi. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @qwerty 9 grudnia 2020 10:34
10 grudnia 2020 19:14

"może nie być owych 'Żydów' a patologia będzie dalej rozkwitać; aktualnie są to zupełnie inne mechanizmy"

Potwierdza to proceder planowania przez urzędników akcji grabieżczej przeciw tzw. figurantowi. Samo pojęcie figuranta to słówko-klucz z teczek esbeckich. "Żydzi" niby zniknęli, mechanizm ma inny cel, ale chyba tylko w procedurze, bo również wtedy chodziło o maksimum waluty pewexowskiej.  

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @RG
10 grudnia 2020 19:20

"Domniemanie przy tym jest takie, że każdy (no, prawie każdy) z takiego „sanhedrynu”, jest „medium” najczystszym, tj. takim, przez które prawo wypowiada się wprost i bez przekłamań. Są to ludzie jak kryształ, bez skrzywień ideologicznych. Tacy jak Gersdorf, Juszczyszyn, Tuleya czy Żurek." ... i dalej. Ale w tym akapicie kontempluję subtelną ironię autora. Dalej to już inna poety.

Prawo pozytywne - czy wie pan jaki jest źródłosłów tego pojęcia 'positive law'? I jak to brzmi po niemiecku? I kto jest autorem od strony jurysprudencji? Czy dopiero Kant? Ja znam jednego autora angielskiego.  

 

zaloguj się by móc komentować


RG @ikony58 10 grudnia 2020 20:09
11 grudnia 2020 09:56

Pani Krystyna jest spotrzegawczą osobą; zawsze lubiłem jej bezpośredniość i bezkomromisowość 

zaloguj się by móc komentować

RG @Magazynier 10 grudnia 2020 19:20
11 grudnia 2020 09:58

nie jestem kompetentny; z tego co wiem, o prawie pozytywnym mówił już św.. Tomasz z Akwinu

zaloguj się by móc komentować

RG @saturn-9 9 grudnia 2020 12:08
11 grudnia 2020 10:02

chodzi o kabałę czy Helenę Bławatską? 

zaloguj się by móc komentować

RG @Magazynier 10 grudnia 2020 19:20
11 grudnia 2020 10:07

Ta ironia zbyt subtelną to raczej nie była; czasem jednak nadmiar subtelności szkodzi wyrazistości

zaloguj się by móc komentować

Paris @RG 11 grudnia 2020 09:56
11 grudnia 2020 11:58

Szkoda  tylko,  ze...

...  jak  przyjdzie  co  do  czego  -  to  przy  glosowaniach  sejmowych  WARCHOLOW  -  juz  taka  "bezkompromisowa"  nie  jest  !!!

Smuteczek,

zaloguj się by móc komentować

RG @Paris 11 grudnia 2020 11:58
11 grudnia 2020 12:19

Może i tak; z drugiej strony nie jestem pewien, czy w realnej polityce bezkompromisowość jest wielką zaletą; jest tam wielka ilość rozmaitych zmiennych uwarunkowań, które trzeba brać pod uwagę; tak czy owak – Panią Krystynę lubię

zaloguj się by móc komentować

Paris @RG 11 grudnia 2020 12:19
11 grudnia 2020 17:28

Tak,...

...  w  zyciu  bezkompromisowosc  jest  wielka  zaleta,  byla  i  zawsze  bedzie,  szczegolnie  w  zyciu  publicznym...  ale  trudno  nazwac  realna  polityka  ten  SYF   jaki   "WLADZA  NASZA"  przez   lata   wykreowala  i   kreuje  nadal...  i  to   Z  ROZMYSLEM  !!!

Ta  BRYNDZA,  ktora  od  lat  sie  dzieje  nie  ma  nic  wspolnego  z  polityka,  ta  banda  nie  wie  co  to  slowo  znaczy...  tez  kiedys  "lubilam"  pania  Krystyne,  ale  teraz  -  szczegolnie  po  ostatnich  "ekscesach"  tego  gremium,  w  tym  pani  Krystyny,  dotyczacym  tzw.  wyroku  TK  w  sprawie  aborcji  -  moja  sympatia  i  respekt  do  niej  znacznie,  znacznie  zmalal  !!!

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @RG 11 grudnia 2020 09:58
11 grudnia 2020 20:23

Nie. On pisał o prawie wiecznym i naturalnym. 

zaloguj się by móc komentować

RG @Paris 11 grudnia 2020 17:28
15 grudnia 2020 10:55

W pierwszym momencie pomyślałem sobie, że tak - Paris ma rację. No bo bezkompromisowość to odwaga, szczerość serca, czystość przekonań, walka o prawdę i obrona ideałów, a więc rzeczy, których w życiu, zwłaszcza publicznym, niedostatek. Wszystko tam grzęźnie w zgniłych kompromisach.

To było w pierwszym momencie, jednak przyszedł i drugi. W drugim momencie nasunęła mi się przed oczy wizja stadła małżeńskiego (spokojnie - tradycyjne, normalne), w którym każde z małżonków jest konsekwentnie bezkompromisowe – i ciarki przeszły mi po plecach.

W trzecim momencie przed oczyma pojawiły mi się niedawne obrazy z naszych ulic, w których bezkompromisowa młodzież maszerowała w szczerym odruchu na kościoły.  

No, ale dla młodzieży zło jest jeszcze w ogromnej mierze na zewnątrz, w świecie i  przeciw takiemu niedoskonałemu światu  buntuje się i walczy o jego poprawę (dlatego wśród młodzieży jest tylu zwolenników ideologii "poprawiających " Pana Boga ; życzliwie komentują to słowa przypisywane Bismarckowi, że  Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie skurwysynem….”, jednak dodaje po nich –„ … , ale kto na starość socjalistą pozostał, ten jest po prostu głupi).  Młodzieniec pragnie przekształcać  zastaną rzeczywistość, zmieniać ją i doskonalić, wcielać w życie  dobro, a zwalczać  cierpienie. Jednak  wraz  z odkrywaniem zła również w sobie, odkrywaniem własnej „belki w oku”, postawa naprawiaczy świata powoli traci swój fundament.  Nie można przecież szczerze oburzać się i pouczać innych jeśli samemu  nie jest się w porządku, jeśli nie usunęło się belki z własnego oka. 

Ale wracając do rzeczy - zgadzam się, że bezkompromisowość w sprawach związanych z moralnością jest jak najbardziej pożądana. Świadczy o właściwym morale. Jeśli jej nie ma, to możemy mówić o tzw. zgniłym kompromisie. Czy tak jest również w pozostałych sferach życia?

Dajmy na to np. handel, gdzie tyle negocjacji?

Polityka jest troską o dobro wspólne. Ale jest również sztuką osiągania celów możliwych w danych okolicznościach. Bo co po polityce, która kierując się pryncypialnie bezkompromisowością prowadzi do, być może pięknej, ale jednak katastrofy.

Oczywiście bywa, że rzekomy realizm polityczny jest tylko pretekstem do pójścia na skróty i jak śpiewał Kelus – Tutaj warto zrobić historyczny przytyk że co drugi folksdojcz by real-polityk”, są to jednak wybory nie tyle polityczne, co moralne, a właściwie niemoralne.

W polityce możemy wyróżnić dwie płaszczyzny: strategia i taktyka. Strategia dotyczy celów, które chcemy osiągnąć (łącznie z racją stanu). Taktyka, to sposoby, w jaki cele strategicznie mamy zamiar realizować. Taktyka zależy od okoliczności, a te, zwłaszcza w polityce, są zmienne. Potrzebna jest wobec tego duża elastyczność. Jak pisał Dmowski: „w polityce, która jest umiejętnością działania praktycznego, nie ma środków bezwzględnie złych lub dobrych, są tylko środki odpowiednie lub nieodpowiednie w danych warunkach. Prowadzenie takiej polityki realnej jest zadaniem bardzo skomplikowanym i trudnym, bardzo odpowiedzialnym. Ażeby mu podołać, trzeba stanowczo odrzucić wszelki dogmatyzm, wszelkie doktrynerstwo.

Roman Dmowski: Doktryna i realizm w polityce | | Nowa Geopolityka

Kompromis w polityce nie powinien dotyczyć strategicznych celów, a jedynie taktyki.

Wracając do bieżącej polityki polskiej – z informacji dostępnych dla publiki śledzącej scenę wynika, że  do całego szeregu poczynań można mieć duże zastrzeżenia. Rodzą się uzasadnione wątpliwości, czy rządzący obecnie mają jeszcze jakieś spójne cele (i czy one są polskie), czy pozostała tylko walka o zachowanie władzy i dryfowanie. Inna sprawa, czy PIS kiedykolwiek tę władzę realnie sprawował? Wg mnie wspiął się jedynie na fasadę, jednak nigdy nie opanował budynku. Formalnie niby władzę sprawuje, ale realnie …

I co prawda budzą się rozmaite wątpliwości, to jednak warto pamiętać o poprzedniej ekipie, której obecność przy fasadzie władzy oceniam zdecydowanie gorzej.

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować