-

RG : trochę tego, trochę tamtego

O tzw. marketingu

Jakiś czas temu, mój kolega stwierdził, że reklama i szerzej – marketing może być fajny. Bo są różne fajne, sympatyczne reklamy, które przecież do niczego nie zmuszają, gdyż to człowiek ma ostateczny wybór. I nawet jak się po dokonaniu wyboru okaże, że zachwalany produkt nie był tak wspaniały, to najwyżej drugi raz z oferty tej firmy nie skorzysta. W ten oto sposób człowiek nie jest wcale zagrożony przez techniki marketingu, przez manipulację rozmaitymi komunikatami perswazyjnymi. Bo umysł ma wolny, a nie zniewolony.

Argumentację kolegi dałoby się krótko określić jako ilustrację filozofii „fajności”. Taka niby „fajna filozofia”. Może ona i fajna, jednak od filozofii wymaga się na ogół czegoś więcej, niż fajności.

Już Arystoteles, a za nim Św. Tomasz pisali, że rzeczy nie podpadające bezpośrednio pod zmysły, rozpoznać jest znacznie trudniej. Do takich należą min. nie widoczne wprost mechanizmy manipulacyjne.

Coraz częściej na uczelniach marketing przedstawia się (prócz jego strony naukowej, związanej z badaniami rynku, metodami jego analiz itp.) jako narzędzie władzy, które daje możliwości manipulowania konsumentem. Public relations, reklama coraz mniej mają wspólnego z etyką i odpowiedzialnością. Na plan pierwszy wysuwa się skuteczność. Wszystkie chwyty dozwolone, jeśli tylko skuteczne. Cel uświęca środki. Nie tak dawne jeszcze skrupuły w tej mierze są ośmieszane, gdyż ograniczają efektywność. Manipulacja, komunikaty perswazyjne – jak najbardziej.

Wszystko jest towarem, wszystko jest na sprzedaż. Najważniejszy jest zysk.

Przyjrzyjmy się na początek mechanizmowi perswazji. Jak nazwa wskazuje, nie jest to przymus jawny. Opiera się on przede wszystkim na głęboko zakorzenionym w ludziach konformizmie oraz unikaniu, jako niekomfortowego, dysonansu poznawczego. Ilustrują to dobrze doświadczenia, jakie w swoim czasie przeprowadzał Aaronson. Do odpowiednio poinstruowanej grupy, by na pytanie o długość dwóch różnych odcinków odpowiadali, że dłuższym jest ten, który w rzeczywistości jest krótszy - wprowadzał nieuprzedzonego o niczym studenta, a ten na to samo pytanie, gdy inni wyrazili już swoją (fałszywą) opinię, przyznawał rację większości, wbrew jawnej oczywistości fałszu. Tak działo się w ogromnej większości przypadków. Oczywiście stosowane techniki komunikatów perswazyjnych są dużo bardziej zróżnicowane i subtelniejsze, jednak w swych podstawach odwołują się do tego samego mechanizmu.

Dla zilustrowania podam tu tylko jeden, dość prostacki i stosunkowo łatwy do wychwycenia. W okresie przez przystąpieniem do referendum akcesyjnego do Unii Europejskiej, odbywały się w telewizji, najbardziej wpływowego wówczas medium, rozmaite spotkania i dyskusje, w których dyskutanci prezentowali stanowiska i racje za przystąpieniem i przeciw. „Obiektywne media” starały się przedstawić racje obu stron – tak było na pierwszy rzut niewprawnego oka. Jednak racje zwolenników akcesji reprezentowali sami profesorowie, znane twarze o opinii „wybitnych intelektualistów” lub „autorytetów moralnych”, z których każdy potrafił wyrazić swoje racje uczonym słowem i mądrą miną, natomiast przeciwników reprezentowali ludzie „prości”, nie zawsze potrafiący wyartykułować swoje przekonania, zacinający się, w czym nie raz „pomagał” im redaktor prowadzący debatę. Komunikat dla widowni przed telewizorami: za akcesem są ludzie światli, zrównoważeni, wykształceni i ogólnie na poziomie, natomiast przeciwnikami jakiś ciemnogród, który nie bardzo wie o co mu chodzi, kłótliwi jacyś i z małą wiedzą. Ci pierwsi sypali jak z rękawa danymi statystycznymi, analizami i ogólnie wiedzą,
a drudzy – pożal się Boże, aż się człowiek za nich wstydził. Wiadomo komu zaufać.

Dodać przy tym należy, że po stronie sceptyków nie brakowało wielkich nazwisk i światłych intelektualistów, którzy doskonale potrafili uzasadnić swoje racje i wątpliwości, często dużo głębiej i bardziej wnikliwie od zdeklarowanych zwolenników, jednak jakoś nie byli zapraszani do dyskusji telewizyjnych.

Człowiek określa własną tożsamość min. poprzez przynależność. Dąży również do tego, by być w centrum wszechświata, bo tylko tam dzieją się rzeczy „prawdziwie rzeczywiste”. Dawniej było to stosunkowo proste – wystarczyło, że jakieś plemię woziło wszędzie ze sobą totem, wbijało go w środek osady i wiadomo – tam gdzie stał totem, tam była oś świata wokół której wszystko się ogniskowało i organizowało. Im dalej od tej osi, tym wszystko bardziej chaotyczne, mniej rzeczywiste.

To dążenie przetrwało w naszej współczesności w postaci pragnienia bycia w centrum, jednak głównym totemem stały się media. Stąd, jak przypuszczam, to pragnienie sławy, niekiedy za wszelką cenę – nawet i morderstw. W końcu liczy się sława, bycie w centrum, doświadczanie rzeczywistej rzeczywistości, a ta, jak to wiemy, jest blisko totemu – czyli telewizji (mediów społecznościowych i co tam jeszcze). Takie to i mamy „sacrum” w zdesakralizowanej współczesności. Jakie czasy, takie świętości i taka cześć im oddawana.

Innym przejawem dążenia do bycia w centrum świata jest pragnienie bycia trendy, modnym. Jeszcze innym – pragnienie intensywnych doznań, przeżyć autotelicznych, będących substytutem obcowania z absolutem, z pierwotnym sacrum.

Mając w ręku machinę medialną można kreować dowolnie trendy i mody. „Bądź oryginalny, bądź sobą – pij Pepsi” – parafrazując jedną z reklam popularnego napoju. Zabawne, ale im więcej mowa jest o wolności, oryginalności i bycia sobą – tym bardziej towarzyszy temu konformizm.

Tak więc marketing rzeczywiście do niczego nie zmusza. Jedynie proponuje i zachęca. A że przy tym wykorzystuje znajomość mechanizmów rządzących naszą psychiką i manipuluje nami, jak lalkarz marionetkami? Że nawet o tym nie wiedząc, postępujemy zgodnie
z oczekiwaniami „lalkarza” i nawet nie wiemy, że „mówimy już prozą”, parafrazując wypowiedź bohatera „Mieszczanin szlachcicem” Moliera? Że realizujemy skrypty napisane przez „demiurgów” medialnych, a także tych od kultury masowej i pokrewnych dziedzin?

Narzędzia, jakim jest szeroko pojęty marketing, można pewnie używać na różne sposoby – dobre i złe. Tam jednak, gdzie mamy do czynienia z manipulacją, trudno mówić o dobru, gdyż manipulacja to kłamstwo, a kłamstwo nie jest dobre – tak przynajmniej uczą wielkie religie, do których mam większe zaufanie, niż do sezonowo modnych ideologów, zmieniających się co sezon właśnie (pod warunkiem, że media zrobią im reklamę i nagłośnią).

Dlaczego manipulacja jest kłamstwem? Bo po pierwsze – ma nas skłonić do zachowań zgodnych z interesem kłamcy, który rzadko kiedy jest zgodny z naszym własnym, a po drugie – obiecuje nam coś, czego zazwyczaj dać nie może lub nie ma zamiaru, dając jedynie złudzenia. I wyłudzenia od naiwnych, żerując na ich słabościach. Tak jak hochsztapler.

Inna teza speców od reklamy: że marketing nie kreuje wartości, a jedynie manipuluje znaczeniami.

Do pewnego stopnia można się z nią zgodzić. Wartości rzeczywiście nie można kreować, gdyż one istnieją niezależnie od nas. My ich nie tworzymy lecz jedynie możemy je urzeczywistniać lub nie.

Można jednak i coraz częściej współcześnie to się robi, promować fałszywą ich hierarchię. Przedstawiać wartości niższe jako wyższe i odwrotnie. Wprowadzać jako naturalne coś, co naturalnym wcale nie jest. Wychowywać do fałszywego oglądu rzeczywistości, pogłębiać złudzenia.

No, ale jeśli prawdy nie ma, jak twierdzą postmoderniści, to wszystko gra. Nie ma wówczas również obiektywnych wartości, a więc i tym samym żadnej odpowiedzialności za sprzeniewierzenie się im. Na dobrą sprawę trudno wówczas również mówić o jakiejś tożsamości czy wierności czemuś. Jako jej substytut pozostaje więc jedynie moda i dbanie o bycie trendy. Przynależeć do elity, która jest elitą dlatego, że sama się tak określa, no i również dlatego, że jest ona w telewizji, a co w telewizji (internecie, gazecie itp.) – to w centrum świata.

 

Robert Gocał



tagi:

RG
21 grudnia 2020 10:37
10     1412    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @RG
21 grudnia 2020 10:53

Można to odwrócić, zmienić hierarchię wartości i na samej górze postawić proste komunikaty mużyka, wtedy atrakcyjność marketingowa będzie problematyczna, ale jednak skuteczna, bo co innego będzie trąmfem. 

zaloguj się by móc komentować

RG @RG
21 grudnia 2020 12:32

Taki model, o którym Pan pisze, jest obecnie wdrażany, choćby przy okazji covida

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @RG
21 grudnia 2020 13:41

Użył Pan przykładu dyskusji w sprawie akcesji Polski do EU jako manipulacji. To wynika z tego , że wyobrażenia na temat formy przyszłej Europy oraz roli Polski -lub konkretniej Europy Środkowej w tym nowym tworze  są zmanipulowane w celu ukrycia prawdziwych dążeń "kłamcy"?  Jeśli tak to pozostaje wskazanie tego kłamcy oraz określenie jego prawdziwych celów..

zaloguj się by móc komentować

chlor @RG
21 grudnia 2020 19:13

"bądż sobą - rób to co wszyscy".

 

zaloguj się by móc komentować

Strikt @RG
22 grudnia 2020 08:20

Generalnie się zgadzam, ale niekoniecznie używałbym tu słowa "marketing". W Polsce termin ten jest mylony z promocją lub jakimkolwiek oddziaływaniem opartym na zasadach psychologii lub psychologii społecznej. 

Z manipulacją mamy do czynienia na każdym kroku, również w relacjach międzyludzkich i nie trzeba było wymyślać marketingu, by ją stosować.

Lata się zmieniają, a ludzie w swojej masie generalnie pragną tych samych rzeczy. I promocyjni demiurgowie potrafią to sprzedać. Odwieczne, niemożliwe do zrealizowania i praktycznie niezdefiniowane pragnienie "bycia sobą" albo "wyrażania siebie" jest jednym z bardziej popularnych konceptów. Będzie tylko gorzej, bo pozbawione wiedzy młode pokolenia za jedyny sposób wyrażania siebie uważają kontrowersję lub łamanie jakichkolwiek reguł estetycznych.

Wspomniana historia użycia reguły autorytetu. A niby dlaczego Bartoszewski wszędzie tytułowany był profesorem? A Geremek? W społeczeństwie postagrarnym i postkomunistycznym trzeba było użyć jakiegoś symbolu autorytetu. Nie będzie nim przecież własność ziemska (skończyła się), ani pozycja przedsiębiorcy i właściciela (komunizm zaszczepił nienawiść do "prywaciarzy").

W Polsce jednym z najczęściej używanych konceptów do pędzenia trzody ku narzucanym rozwiązaniom jest hasło "A na Zachodzie...". Fałszywie rozumiany okcydentalizm i ojkofobia są niestety jedną z najgorszych polskich cech narodowych. Siła tego motywu nieco osłabła o 2004, gdy ludzie zaczęli na ten Zachód migrować, ale i w 2020 koło mojego domu stoi billboard, który sugeruje, że jeśli nie Unia, to na pewno Białoruś i Rosja.

zaloguj się by móc komentować

RG @z-daleka 21 grudnia 2020 13:41
22 grudnia 2020 09:46

Innymi słowy – kto za tym stoi i o co mu naprawdę chodzi. Co prawda, jest to trochę inny temat, niż poruszony w notce, ale wart poruszenia, być może w którejś z następnych.

Osobiście jestem skłonny podążać tu śladami Stanisława Michalkiewicza. UE to w obecnej praktyce realizacja niemieckich interesów i jest urzeczywistnieniem min. takich niemieckich projektów politycznych jak mitteleuropa (całkowite podporządkowanie Europy Środkowej). Było to strategicznym celem Niemiec w I wojnie światowej, jednak wówczas się nie udało. Nie udało się również w II wojnie. Widocznie była potrzebna zmiana taktyki z wojennej na środki pokojowe – i proszę, sukces pełną gębą. Co prawda tu (Polska) i ówdzie (Węgry) trwają się jeszcze jakieś resztki oporu i mrzonki o samodzielności, ale skutecznie są przezwyciężane. Czy to stanowi wyczerpującą odpowiedź na pytanie – „kto za tym stoi i komu to służy”? chyba nie. Pewną komplikacją może się okazać w przyszłości kroczący przez naszą cywilizację neomarksizm, niszczący wszystko na swej drodze. Co prawda bardzo się przysłużył taktycznie niemieckim celom, lecz nie wiadomo, czy w przyszłości nie urwie się z łańcucha i ci, którym się wydaje, że mają kontrolę, mogą się srodze zawieść.

Bałaganem noemarsistowskim zarządzają bowiem Żydzi i co prawda dogadują się świetnie z Niemcami (za wyjątkiem okresu ciężkiego nieporozumienia, które zaowocowało holokaustem), jednak mają przecież własne cele, które na pewnym etapie mogą być rozbieżne. Pamiętam, jak kiedyś Kataw Zar w jednej ze swych korespondencji opisywał dowcipnie, jak to Żydzi w Izraelu mówiąc o kulturze, mają na myśli tylko to, co dzieje się w Berlinie, lekceważąc zupełnie Nowy Jork. Dlaczego cywilizacji żydowskiej tak blisko do Niemiec wyjaśniał wiarygodnie Koneczny.

zaloguj się by móc komentować

RG @Strikt 22 grudnia 2020 08:20
22 grudnia 2020 10:43

Być może ma Pan rację i marketing nie jest tu najodpowiedniejszym terminem, lecz na uczelniach jest już przedstawiany jako narzędzie nie tylko analizy zjawisk, lecz również manipulacji.

Hasła typu – „co na to powiedzą w duparyżu”, grają na kompleksach połowy Polaków, i to niestety często tych tzw. opiniotwórczych. Tresowanie do wstydliwości z tego, kim się jest, jest jednym z głównych zadań takich ośrodków, jak Gazeta Wyborcza. I ta dydaktyka, bazująca jednak na bardzo podatnym gruncie (i przed zaborami i po nich starano się upodobnić – co prawda jedynie po wierzchu – do zachodu, do Paryża). Ten rodzaj zaprzaństwa prowadzi do służalczości, udawania kogoś, kim się nie jest i to głównie owych zaprzańców utrwalał w swych powieściach Dostojewski, złośliwie ich portretując i pogardliwie określając jako polaczków.

zaloguj się by móc komentować

Strikt @RG 22 grudnia 2020 10:43
22 grudnia 2020 11:35

Przyznam, że tego grania na kompleksach nigdy nie zrozumiem. Mój były szef, człowiek światły, wykształcony i bogaty po każdej podróży zagranicznej (głównie loty przez Frankfurt) swoją narrację zaczynał od "ale o nas piszą na Zachodzie". Jeśli on przyjmował ten schemat, to jak mają go przyjmować ludzie naprawdę zakompleksieni.

Myślałem, że masowa turystyka nieco to zmieni, chociażby poprzez poszerzenie skali porównawczej. Niestety turystyka ograniczona jest do kurortów, co raczej nie sprzyja stworzenia obrazu jakiegoś kraju.

Dużo podróżuję. I naprawdę pomaga to nabrać dystansu wobec wizji z Wyborczej, zgodnie z którymi każdy Polak to brudas, złodziej i szmalcownik, a każdy chłop we Francji to pewnie pasjonat filozofii i arbiter elegantiarum. A porównując miejsce, w jakim Polska była w 89, uważam, że mimo całego okrągłostołowego złodziejstwa, zrobiliśmy ogromny postęp chociażby w czymś takim jak znajomość języków obcych, a przede wszystkim czystość w miastach.

A najsmutniejszym paradoksem jest to, że najwięcej dobrego o Polsce usłyszałem od obcokrajowców. I to nie tych z Indii czy Ukrainy, a tych z mitologizowanego Zachodu.

zaloguj się by móc komentować

RG @Strikt 22 grudnia 2020 11:35
22 grudnia 2020 11:52

Ta czystość w miastach, to że zmieniła miejsce i z miast zachodu przeniosła się do naszych, a z kolei niechlujstwo przeszło odwrotną drogę – może jest to jakiś profetyczny symbol? Niby mała rzecz…. Cóż, czas pokaże.

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @RG 22 grudnia 2020 09:46
22 grudnia 2020 15:50

Warto faktycznie ten temat podjąć w tym kontekście, choćby z tego powodu , że po zmianie ekipy rządzącej w USA  szykuje się następny reset dotyczący sfery nas dotyczącej- kształtu przyszłej Europy. Niestety koncepcje , które są już od lat w kręgach zachodnich polityków znane, a które skreślają jakiekolwiek aspiracje decyzyjne Europy Środkowej. Jest to moim zdaniem ważne, ponieważ wychodzi to na przeciw różnym grupom ,  które w tej zaistniałej sytuacji są zainteresowane zrealizowaniem swoich doraźnych interesów na koszt kraju.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować