-

RG : trochę tego, trochę tamtego

O logosie w Kościele

Niedawno, podczas pielgrzymki do Indonezji, Papież Franciszek stwierdził, że wszystkie religie prowadzą do Boga - „Jeżeli zaczniecie się kłócić: Dokąd to doprowadzi? Wszystkie religie są drogą do Boga. Zrobię porównanie. Są jak różne języki, różne idiomy, żeby do Niego dotrzeć. Ale Bóg to Bóg dla wszystkich. A skoro Bóg to Bóg dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.” Po czym stwierdził, że sikhizm, islam, hinduizm i chrześcijaństwo są różnymi drogami do Boga. Z wypowiedzi tej płynie sugestia, że prowadzą również do zbawienia.

We współczesnym świecie upowszechnił się zwyczaj zacierania różnic, relatywizowania wszystkiego. Gdyż tak naprawdę to nie bardzo jest o co się spierać, bo jak się patrzy z wysoka, „okiem” oświeconego umysłu i odrzuci to co pozorne, co tylko przebraniem, a pozostawi co istotne, to okaże się, że różnice są dużo mniejsze, niż można by przypuszczać i co najwyżej tylko ciasne umysły, emocjonalnie zacietrzewione, a tym samym zaślepione – tylko ta ksenofobiczna ciemnota może jeszcze dzielić świat wg religii i koloru skóry.

Jakiś czas temu słuchałem w radiu Wnet wywiadu z księdzem Dzierżakiem, który mówił min. o Talmudzie i Judaizmie. Wg niego (jest to jednak opinia powszechna, sami Żydzi również tak to przedstawiają) rdzeniem judaizmu jest objawione Prawo, a zadaniem Żyda jest jego zachowanie i zgodne z nim działanie. W jaki sposób to uzasadniamy, jakimi teoriami obudujemy - jest dla Żydów rzeczą drugorzędną. Jest to widoczne we współczesnym judaizmie, gdzie obok siebie sąsiadują judaizm rabiniczny (podstawą Talmud), chasydyzm czy kabała, gdyż Prawo można interpretować i uzasadniać na różne sposoby, ważne by go przestrzegać. Doktryna jest więc rzeczą drugorzędną.

Jednak  w chrześcijaństwie jest inaczej. Jezus Chrystus jest  Drogą, Prawdą i Życiem. Mam wrażenie, że widać w tym również wpływ Greków, ich kultury, filozofii. Dla chrześcijanina najważniejsze jest Credo – prawdy wiary. Chrześcijanin mówi o objawionej Prawdzie, o tym, jakie coś jest, a przykazania, Prawo – wypływają ze źródła, jakim jest Prawda, są z niej wyprowadzane. Żydowski sposób myślenia o świecie i człowieku jest myśleniem prawniczym, natomiast myślenie chrześcijańskie jest metafizyczne.

W powyższym kontekście wypowiedź Papieża w Tajlandii sprawia wrażenie podobnego do żydowskiego sposobu myślenia, że doktryny i prawdy wiary sformułowane w poszczególnych religiach nie są takie ważne, ważne jest, że wszystkie prowadzą człowieka do tego samego, wg Papieża. Bo ludzie na ludzki sposób (czyli również z błędami im właściwymi) budują uzasadnienia i teorie, które następnie powodują, że ludzie się z nimi utożsamiają, a to z kolei powoduje, że się od siebie oddzielają, budują mury podziału, które owocują ciągłymi sporami i wojnami, których te poglądy i nadmierne przywiązanie do nich powodują. A przecież tak naprawdę wszyscy dążą do tego samego Boga, tylko inaczej nazywanego, umieszczonego w innym kontekście kulturowym.

Pobrzmiewa w tym trochę znany od dawien Kościołowi problem i niebezpieczeństwa związane z inkulturacją, który z dużą siłą pojawił się podczas ewangelizacji Chin przez Jezuitów na przełomie XVI-XVII i przez wiek następny. Z tego co pamiętam, inkulturacja chrześcijaństwa została ostatecznie zakazana, gdyż zdaniem wielu prowadziła ona często do zmiany, wraz z „ubraniem”, również samej istoty chrześcijaństwa. Częstokroć było bardzo trudno ocenić, czy przebrane w szaty zastanej kultury chrześcijaństwo zachowuje jeszcze swoją tożsamość, czy już staje się czymś innym. Podobno jednak współcześnie inkulturację ocenia się pozytywnie. I zapewne Kościół ma w tym rację, pod warunkiem jednak, że znając niebezpieczeństwo potrafi je skutecznie monitorować i postawić pewne granice, których nie powinno się przekraczać. Jak pisałem, ideę inkulturacji sformułowali i zainicjowali Jezuici w Chinach (potem również w Ameryce Południowej przy ewangelizacji Indian), więc nikogo chyba nie dziwi okazywana tej idei sympatia przez Papieża Franciszka, wywodzącego się przecież z zakonu Jezuitów.

Sam proces przywdziewania szat kultury, a nawet do pewnego stopnia również  kształtu i treści  zastanej kultury, więc sam ten proces był chrześcijaństwu właściwie znany od samego początku, w zetknięciu choćby z bardzo silną kulturą starożytnych Greków czy Rzymian. To tam dopiero zaczęło się krystalizować doktrynalnie, formułować teologicznie. Pewnym przygotowaniem do tego było wcześniejsze tłumaczenie Biblii na Grekę, zwane Septuagintą. Jak ujmuje to w swym wykładzie na uniwersytecie w Ratyzbonie Benedykt XVI: „(..) jest niezależnym świadectwem tekstualnym i wyraźnym oraz ważnym krokiem w historii objawienia, która doprowadziła do tego spotkania w sposób decydujący dla narodzin i rozpowszechnienia się chrześcijaństwa. Ma tu miejsce głębokie spotkanie wiary i rozumu, spotkanie pomiędzy prawdziwym oświeceniem i religią. Z samego serca chrześcijańskiej wiary, a jednocześnie z serca greckiej myśli, połączonej teraz z wiarą, Manuel II mógł powiedzieć: niedziałanie „z logosem” jest przeciwne Bożej naturze.”

O wpływie i roli filozofii greckiej na kształtowanie się nowej religii może świadczyć również natchniony Prolog do Ewangelii św. Jana, w którym ewangelista łączy tradycję żydowską z grecką.

Czy jednak w tym kontekście można rzeczywiście mówić o inkulturacji pierwotnego Chrześcijaństwa? Czy raczej o jego kształtowaniu przez myśl grecką jako jednego z dwóch głównych źródeł (obok żydowskiego), integralną z nowopowstałą całością, jaką stało się Chrześcijaństwo?

 

Znana jest powszechnie maksyma św. Cypriana z Kartaginy, że „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Choć tej maksymy w wersji radykalnej (bezwzględnej) nie podzielam, to wcale nie oznacza, że zgadzam się ze spojrzeniem zaprezentowanym przez Papieża, gdyż prawdy wiary dla chrześcijanina są bardzo istotne i że jednak ważne jest, w co się wierzy. Jeśli zacząć je (prawdy wiary) lekceważyć, to za chwilę rozmyje się cała doktryna, a chrześcijaństwo zacznie tracić swą tożsamość.

Dostępna mi wiedza, choć daleko niepełna, rodzi przeświadczenie, iż inne religie, ugruntowane w danych społeczeństwach, na ogół nie prowadzą do złego, do złych rzeczy. Sądzę, że (poza jakimiś nielicznymi wyjątkami) ogólnie rzecz ujmując, prowadzą do dobrego, a ponieważ dobry jest tak naprawdę jedynie Bóg (jak mówi Chrystus w Ewangelii), więc (trochę to taka erystyczna ścieżka uzasadnienia



tagi:

RG
4 października 2024 14:07
52     1506    3 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

RG @RG
4 października 2024 14:23

Najmocniej przepraszam ale podczas wrzucania na stronę ucięło mi w połowie tekst a nie wiem jak mogę go usunąć.

Proszę zaczekać na poprawną, pełną wersję :)

zaloguj się by móc komentować

RG @RG
4 października 2024 14:47

O logosie w Kościele.

 

Niedawno, podczas pielgrzymki do Indonezji, Papież Franciszek stwierdził, że wszystkie religie prowadzą do Boga - „Jeżeli zaczniecie się kłócić: Dokąd to doprowadzi? Wszystkie religie są drogą do Boga. Zrobię porównanie. Są jak różne języki, różne idiomy, żeby do Niego dotrzeć. Ale Bóg to Bóg dla wszystkich. A skoro Bóg to Bóg dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.” Po czym stwierdził, że sikhizm, islam, hinduizm i chrześcijaństwo są różnymi drogami do Boga. Z wypowiedzi tej płynie sugestia, że prowadzą również do zbawienia.

We współczesnym świecie upowszechnił się zwyczaj zacierania różnic, relatywizowania wszystkiego. Gdyż tak naprawdę to nie bardzo jest o co się spierać, bo jak się patrzy z wysoka, „okiem” oświeconego umysłu i odrzuci to co pozorne, co tylko przebraniem, a pozostawi co istotne, to okaże się, że różnice są dużo mniejsze, niż można by przypuszczać i co najwyżej tylko ciasne umysły, emocjonalnie zacietrzewione, a tym samym zaślepione – tylko ta ksenofobiczna ciemnota może jeszcze dzielić świat wg religii i koloru skóry.

Jakiś czas temu słuchałem w radiu Wnet wywiadu z księdzem Dzierżakiem, który mówił min. o Talmudzie i Judaizmie. Wg niego (jest to jednak opinia powszechna, sami Żydzi również tak to przedstawiają) rdzeniem judaizmu jest objawione Prawo, a zadaniem Żyda jest jego zachowanie i zgodne z nim działanie. W jaki sposób to uzasadniamy, jakimi teoriami obudujemy - jest dla Żydów rzeczą drugorzędną. Jest to widoczne we współczesnym judaizmie, gdzie obok siebie sąsiadują judaizm rabiniczny (podstawą Talmud), chasydyzm czy kabała, gdyż Prawo można interpretować i uzasadniać na różne sposoby, ważne by go przestrzegać. Doktryna jest więc rzeczą drugorzędną.

Jednak  w chrześcijaństwie jest inaczej. Jezus Chrystus jest  Drogą, Prawdą i Życiem. Mam wrażenie, że widać w tym również wpływ Greków, ich kultury, filozofii. Dla chrześcijanina najważniejsze jest Credo – prawdy wiary. Chrześcijanin mówi o objawionej Prawdzie, o tym, jakie coś jest, a przykazania, Prawo – wypływają ze źródła, jakim jest Prawda, są z niej wyprowadzane. Żydowski sposób myślenia o świecie i człowieku jest myśleniem prawniczym, natomiast myślenie chrześcijańskie jest metafizyczne.

W powyższym kontekście wypowiedź Papieża w Tajlandii sprawia wrażenie podobnego do żydowskiego sposobu myślenia, że doktryny i prawdy wiary sformułowane w poszczególnych religiach nie są takie ważne, ważne jest, że wszystkie prowadzą człowieka do tego samego, wg Papieża. Bo ludzie na ludzki sposób (czyli również z błędami im właściwymi) budują uzasadnienia i teorie, które następnie powodują, że ludzie się z nimi utożsamiają, a to z kolei powoduje, że się od siebie oddzielają, budują mury podziału, które owocują ciągłymi sporami i wojnami, których te poglądy i nadmierne przywiązanie do nich powodują. A przecież tak naprawdę wszyscy dążą do tego samego Boga, tylko inaczej nazywanego, umieszczonego w innym kontekście kulturowym.

Pobrzmiewa w tym trochę znany od dawien Kościołowi problem i niebezpieczeństwa związane z inkulturacją, który z dużą siłą pojawił się podczas ewangelizacji Chin przez Jezuitów na przełomie XVI-XVII i przez wiek następny. Z tego co pamiętam, inkulturacja chrześcijaństwa została ostatecznie zakazana, gdyż zdaniem wielu prowadziła ona często do zmiany, wraz z „ubraniem”, również samej istoty chrześcijaństwa. Częstokroć było bardzo trudno ocenić, czy przebrane w szaty zastanej kultury chrześcijaństwo zachowuje jeszcze swoją tożsamość, czy już staje się czymś innym. Podobno jednak współcześnie inkulturację ocenia się pozytywnie. I zapewne Kościół ma w tym rację, pod warunkiem jednak, że znając niebezpieczeństwo potrafi je skutecznie monitorować i postawić pewne granice, których nie powinno się przekraczać. Jak pisałem, ideę inkulturacji sformułowali i zainicjowali Jezuici w Chinach (potem również w Ameryce Południowej przy ewangelizacji Indian), więc nikogo chyba nie dziwi okazywana tej idei sympatia przez Papieża Franciszka, wywodzącego się przecież z zakonu Jezuitów.

Sam proces przywdziewania szat kultury, a nawet do pewnego stopnia również  kształtu i treści  zastanej kultury, więc sam ten proces był chrześcijaństwu właściwie znany od samego początku, w zetknięciu choćby z bardzo silną kulturą starożytnych Greków czy Rzymian. To tam dopiero zaczęło się krystalizować doktrynalnie, formułować teologicznie. Pewnym przygotowaniem do tego było wcześniejsze tłumaczenie Biblii na Grekę, zwane Septuagintą. Jak ujmuje to w swym wykładzie na uniwersytecie w Ratyzbonie Benedykt XVI: „(..) jest niezależnym świadectwem tekstualnym i wyraźnym oraz ważnym krokiem w historii objawienia, która doprowadziła do tego spotkania w sposób decydujący dla narodzin i rozpowszechnienia się chrześcijaństwa. Ma tu miejsce głębokie spotkanie wiary i rozumu, spotkanie pomiędzy prawdziwym oświeceniem i religią. Z samego serca chrześcijańskiej wiary, a jednocześnie z serca greckiej myśli, połączonej teraz z wiarą, Manuel II mógł powiedzieć: niedziałanie „z logosem” jest przeciwne Bożej naturze.”

O wpływie i roli filozofii greckiej na kształtowanie się nowej religii może świadczyć również natchniony Prolog do Ewangelii św. Jana, w którym ewangelista łączy tradycję żydowską z grecką.

Czy jednak w tym kontekście można rzeczywiście mówić o inkulturacji pierwotnego Chrześcijaństwa? Czy raczej o jego kształtowaniu przez myśl grecką jako jednego z dwóch głównych źródeł (obok żydowskiego), integralną z nowopowstałą całością, jaką stało się Chrześcijaństwo?

 

Znana jest powszechnie maksyma św. Cypriana z Kartaginy, że „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Choć tej maksymy w wersji radykalnej (bezwzględnej) nie podzielam, to wcale nie oznacza, że zgadzam się ze spojrzeniem zaprezentowanym przez Papieża, gdyż prawdy wiary dla chrześcijanina są bardzo istotne i że jednak ważne jest, w co się wierzy. Jeśli zacząć je (prawdy wiary) lekceważyć, to za chwilę rozmyje się cała doktryna, a chrześcijaństwo zacznie tracić swą tożsamość.

Dostępna mi wiedza, choć daleko niepełna, rodzi przeświadczenie, iż inne religie, ugruntowane w danych społeczeństwach, na ogół nie prowadzą do złego, do złych rzeczy. Sądzę, że (poza jakimiś nielicznymi wyjątkami) ogólnie rzecz ujmując, prowadzą do dobrego, a ponieważ dobry jest tak naprawdę jedynie Bóg (jak mówi Chrystus w Ewangelii), więc (trochę to taka erystyczna ścieżka uzasadnienia

zaloguj się by móc komentować

RG @RG
4 października 2024 14:48

O logosie w Kościele.

 

Niedawno, podczas pielgrzymki do Indonezji, Papież Franciszek stwierdził, że wszystkie religie prowadzą do Boga - „Jeżeli zaczniecie się kłócić: Dokąd to doprowadzi? Wszystkie religie są drogą do Boga. Zrobię porównanie. Są jak różne języki, różne idiomy, żeby do Niego dotrzeć. Ale Bóg to Bóg dla wszystkich. A skoro Bóg to Bóg dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.” Po czym stwierdził, że sikhizm, islam, hinduizm i chrześcijaństwo są różnymi drogami do Boga. Z wypowiedzi tej płynie sugestia, że prowadzą również do zbawienia.

We współczesnym świecie upowszechnił się zwyczaj zacierania różnic, relatywizowania wszystkiego. Gdyż tak naprawdę to nie bardzo jest o co się spierać, bo jak się patrzy z wysoka, „okiem” oświeconego umysłu i odrzuci to co pozorne, co tylko przebraniem, a pozostawi co istotne, to okaże się, że różnice są dużo mniejsze, niż można by przypuszczać i co najwyżej tylko ciasne umysły, emocjonalnie zacietrzewione, a tym samym zaślepione – tylko ta ksenofobiczna ciemnota może jeszcze dzielić świat wg religii i koloru skóry.

Jakiś czas temu słuchałem w radiu Wnet wywiadu z księdzem Dzierżakiem, który mówił min. o Talmudzie i Judaizmie. Wg niego (jest to jednak opinia powszechna, sami Żydzi również tak to przedstawiają) rdzeniem judaizmu jest objawione Prawo, a zadaniem Żyda jest jego zachowanie i zgodne z nim działanie. W jaki sposób to uzasadniamy, jakimi teoriami obudujemy - jest dla Żydów rzeczą drugorzędną. Jest to widoczne we współczesnym judaizmie, gdzie obok siebie sąsiadują judaizm rabiniczny (podstawą Talmud), chasydyzm czy kabała, gdyż Prawo można interpretować i uzasadniać na różne sposoby, ważne by go przestrzegać. Doktryna jest więc rzeczą drugorzędną.

Jednak w chrześcijaństwie jest inaczej. Jezus Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Mam wrażenie, że widać w tym również wpływ Greków, ich kultury, filozofii. Dla chrześcijanina najważniejsze jest Credo – prawdy wiary. Chrześcijanin mówi o objawionej Prawdzie, o tym, jakie coś jest, a przykazania, Prawo – wypływają ze źródła, jakim jest Prawda, są z niej wyprowadzane. Żydowski sposób myślenia o świecie i człowieku jest myśleniem prawniczym, natomiast myślenie chrześcijańskie jest metafizyczne.

W powyższym kontekście wypowiedź Papieża w Tajlandii sprawia wrażenie podobnego do żydowskiego sposobu myślenia, że doktryny i prawdy wiary sformułowane w poszczególnych religiach nie są takie ważne, ważne jest, że wszystkie prowadzą człowieka do tego samego, wg Papieża. Bo ludzie na ludzki sposób (czyli również z błędami im właściwymi) budują uzasadnienia i teorie, które następnie powodują, że ludzie się z nimi utożsamiają, a to z kolei powoduje, że się od siebie oddzielają, budują mury podziału, które owocują ciągłymi sporami i wojnami, których te poglądy i nadmierne przywiązanie do nich powodują. A przecież tak naprawdę wszyscy dążą do tego samego Boga, tylko inaczej nazywanego, umieszczonego w innym kontekście kulturowym.

Pobrzmiewa w tym trochę znany od dawien Kościołowi problem i niebezpieczeństwa związane z inkulturacją, który z dużą siłą pojawił się podczas ewangelizacji Chin przez Jezuitów na przełomie XVI-XVII i przez wiek następny. Z tego co pamiętam, inkulturacja chrześcijaństwa została ostatecznie zakazana, gdyż zdaniem wielu prowadziła ona często do zmiany, wraz z „ubraniem”, również samej istoty chrześcijaństwa. Częstokroć było bardzo trudno ocenić, czy przebrane w szaty zastanej kultury chrześcijaństwo zachowuje jeszcze swoją tożsamość, czy już staje się czymś innym. Podobno jednak współcześnie inkulturację ocenia się pozytywnie. I zapewne Kościół ma w tym rację, pod warunkiem jednak, że znając niebezpieczeństwo potrafi je skutecznie monitorować i postawić pewne granice, których nie powinno się przekraczać. Jak pisałem, ideę inkulturacji sformułowali i zainicjowali Jezuici w Chinach (potem również w Ameryce Południowej przy ewangelizacji Indian), więc nikogo chyba nie dziwi okazywana tej idei sympatia przez Papieża Franciszka, wywodzącego się przecież z zakonu Jezuitów.

Sam proces przywdziewania szat kultury, a nawet do pewnego stopnia również kształtu i treści zastanej kultury, więc sam ten proces był chrześcijaństwu właściwie znany od samego początku, w zetknięciu choćby z bardzo silną kulturą starożytnych Greków czy Rzymian. To tam dopiero zaczęło się krystalizować doktrynalnie, formułować teologicznie. Pewnym przygotowaniem do tego było wcześniejsze tłumaczenie Biblii na Grekę, zwane Septuagintą. Jak ujmuje to w swym wykładzie na uniwersytecie w Ratyzbonie Benedykt XVI: „(..) jest niezależnym świadectwem tekstualnym i wyraźnym oraz ważnym krokiem w historii objawienia, która doprowadziła do tego spotkania w sposób decydujący dla narodzin i rozpowszechnienia się chrześcijaństwa. Ma tu miejsce głębokie spotkanie wiary i rozumu, spotkanie pomiędzy prawdziwym oświeceniem i religią. Z samego serca chrześcijańskiej wiary, a jednocześnie z serca greckiej myśli, połączonej teraz z wiarą, Manuel II mógł powiedzieć: niedziałanie „z logosem” jest przeciwne Bożej naturze.”

O wpływie i roli filozofii greckiej na kształtowanie się nowej religii może świadczyć również natchniony Prolog do Ewangelii św. Jana, w którym ewangelista łączy tradycję żydowską z grecką.

Czy jednak w tym kontekście można rzeczywiście mówić o inkulturacji pierwotnego Chrześcijaństwa? Czy raczej o jego kształtowaniu przez myśl grecką jako jednego z dwóch głównych źródeł (obok żydowskiego), integralną z nowopowstałą całością, jaką stało się Chrześcijaństwo?

 

Znana jest powszechnie maksyma św. Cypriana z Kartaginy, że „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Choć tej maksymy w wersji radykalnej (bezwzględnej) nie podzielam, to wcale nie oznacza, że zgadzam się ze spojrzeniem zaprezentowanym przez Papieża, gdyż prawdy wiary dla chrześcijanina są bardzo istotne i że jednak ważne jest, w co się wierzy. Jeśli zacząć je (prawdy wiary) lekceważyć, to za chwilę rozmyje się cała doktryna, a chrześcijaństwo zacznie tracić swą tożsamość.

Dostępna mi wiedza, choć daleko niepełna, rodzi przeświadczenie, iż inne religie, ugruntowane w danych społeczeństwach, na ogół nie prowadzą do złego, do złych rzeczy. Sądzę, że (poza jakimiś nielicznymi wyjątkami) ogólnie rzecz ujmując, prowadzą do dobrego, a ponieważ dobry jest tak naprawdę jedynie Bóg (jak mówi Chrystus w Ewangelii), więc (trochę to taka erystyczna ścieżka uzasadnienia :)) mamy do czynienia z sylogizmem narzucającym wniosek – że prowadzą one (tj. te religie) do Boga.

Jeżeli przykładowy Papuas urodził się z dala od Chrześcijaństwa i nie ma szans na zetknięcie się z Chrystusem, to lepiej gdy jest prowadzony przez dostępne mu (zakorzenione w jego kulturze) wierzenia, niż jakiś kult satanistyczny lub bezmyślny i gnuśny sybarytyzm. Jednak jeśli już ma możliwość poznania Chrześcijaństwa, to uwidaczniają się bardzo istotne różnice między wierzeniami, którym wcześniej hołdował, a propozycją np. Kościoła, gdyż Kościół posiada (zdaniem wierzących) pewien know-how, w formie depozytu przekazanego przez Pana Jezusa, objawiający - jak zjednoczyć się z Ojcem Naszym-Bogiem (zbawienie).

I w tym kontekście metafizyczna treść naszej wiary zdecydowanie nabiera znaczenia. Pokazują się istotne dla nas, naszej drogi duchowej, różnice.

Dobitnie to pokazał poprzedni Papież Benedykt XVI w jego słynnym wykładzie wygłoszonym w Ratyzbonie, poświęconym analizie relacji między rozumem (logosem) a wiarą w obrazie Boga w chrześcijaństwie i islamie, do czego posłużył mu przytaczany dialog jednego z cesarzy bizantyjskich Manuela II Paleologa z pewnym uczonym Persem-muzułmaninem. Islam uważa, że Bóg jest całkowicie transcendentny wobec świata i nie wiążą Jego woli żadne kategorie ludzkie, żadne wyobrażenia na jego temat, w tym również wyobrażenia dobra i zła czy racjonalności (rozumności).

Wizja Boga u Chrześcijan jest diametralnie inna – Bóg w osobie Syna Bożego, drugiej Osoby Boskiej, jest Logosem (zarówno rozum jak i słowo) - „Na początku był Logos, a Logos był u Boga i Bogiem był Logos (…).”

Wydaje się, że dopiero to symbiotyczne połączenie z grecką myślą pozwoliło wyjść poza plemienne opłotki, pewną semicką ksenofobię (być może uzasadnioną w warunkach dojrzewania Wiary w narodzie Żydowskim) i rozlanie się Wiary szeroko po ówczesnym łacińsko-hellenistycznym świecie. Punktem zwrotnym okazał się pierwszy sobór kształtującego się Chrześcijaństwa, zwany jerozolimskim, na którym apostołowie wraz ze starszyzną podjęli decyzję, iż nawróceni poganie, wywodzący się głównie z obszarów kulturowo greckich, nie muszą przestrzegać wszystkich wymogów Prawa, w tym min. wymogu obrzezania. Wydaje mi się, że decyzja ta pozwala na wyciągnięcie wniosku, że świadczy to o zmianie spojrzenia na rzeczy, zmianie perspektywy i sposobu myślenia z prawniczego na metafizyczne, a kształtujące się Chrześcijaństwo uświadomiło sobie, że jego podstawą jest objawiona Prawda, a nie objawione Prawo i w ten sposób ostatecznie oddziela się od Judaizmu. W decyzji pierwszego soboru widać odejście od „zewnętrznego” formalizmu prawniczego na rzecz istoty prawa.

Benedykt XVI wspomina w wykładzie, że współcześnie próbuje się odejść od „naleciałości” hellenizmu również w Kościele Katolickim. Pierwsze „oczyszczenie” z ducha helleńskiego (poprzedzone dyskusją na ten temat u schyłku średniowiecza) nastąpiło podczas fali Reformacji, która odrzucała tradycję oraz teologię pierwszego okresu kształtującego się Chrześcijaństwa, jako obcą, ukształtowaną przez obce źródło – metafizykę Greków. A oni chcieli powrotu do źródeł – do Biblii, powstałej przecież, jak uważali, na gruncie „czysto” żydowskim. Więc tak się stało, oczyścili, a pokłosiem tego jest min. to, że znaczna część protestantów w USA bezwarunkowo wspiera Izrael kierując się względami religijnymi, gdyż dzieje świata dopełnią się z chwilą, gdy Izrael zapanuje nad resztą świata. Pozbyli się logosu.

Współcześnie zwolennicy „oczyszczania” Kościoła eksponują zarzut, iż hellenizacja Kościoła na jego wczesnym etapie nie była niczym innym, jak inkulturacją właśnie. Wg Benedykta XVI jest to fałszywy pogląd, gdyż kultura grecka (w jej części przyswojonej i zintegrowanej) jest jednym z korzeni Chrześcijaństwa, z których ono wyrasta (być może równie istotnym, co żydowski), a nie jakąś naleciałością, którą można oczyścić i odrzucić bez szkody dla istoty całości. W samym Kościele pojawiały się już takie głosy u schyłku średniowiecza (Duns Szkot), które próbowały zrzucić „naleciałości” greckie, a w obrazie Boga eksponowały jego wolę (tzw. woluntaryzm), w czym były zbliżone do argumentacji owego uczonego Persa-mahometanina, że Boga nic nie wiąże. Na szczęście nie zdołały wówczas zdominować dyskusji.

Ciekawe, że za ten ratyzboński wykład poprzedni papież był zażarcie atakowany, by w końcu tym atakom ulec i pokajać się w przeprosinach. Eksponuje się powszechnie, że ataki były kierowane ze strony mahometan, przecież jednak były one podsycane przez europejskie, a nawet w jakieś części katolickie media i pewne kościelne oraz europejskie wpływowe kręgi, którym ten helleński duch mógł mocno uwierać. Z przebiegu aktualnej debaty w Kościele oraz wypowiedzi Franciszka daje się zaobserwować bardzo szybko postępująca judaizacja Kościoła na wielu płaszczyznach i wypieranie greckiego logosu. Jednak wraz z przeprowadzaną tego typu „kastracją” integralnej części Kościoła zaczyna się gdzieś ulatniać jego Duch, a w świątyniach coraz mniej gromadzi się wiernych.

Przytoczony wykład rzuca pewne światło na słowa Papieża Franciszka i trzeba przyznać, że nie jest to oświetlenie dla niego korzystne. W tym oświetleniu słowa Franciszka (być może bez jego intencji) mogą się jawić jako fałszywe, a w każdym razie błędne. Doktryna jest ważna, bo określa nam cel, do którego zmierzamy, a który w tym przypadku jest obrazem Boga, gdyż to on jest celem naszego żywota. Jeśli jest nim Logos, to tym samym sprzyja on drodze do niego, jako rozumnej i dążącej do harmonii, pełnej ładu (albo stającej się taką), czyli drogą pokoju.

Ale ten pokój ma wynikać nie z zacierania różnic, jak chciałby Franciszek i wrzucania różnych religii do jednego worka, gdyż jednak istotnie się one różnią. Bo na przykład do jakiej wizji pokoju prowadzi islam ze swym dżihadem?

Konkludując można powiedzieć, że Chrześcijaństwo – cytując „klasyka” - potrafi się „pięknie różnić” wobec innych religii.

 

Robert Gocał

zaloguj się by móc komentować

RG @RG
4 października 2024 15:02

ok. udało mi się wrzucić tekst jako "komentarz" dopiero za którymś razem.

za zamieszanie przepraszam

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @RG
4 października 2024 16:41

Inne religie to religie merkantylne, innymi słowy fałszywy kult bogów. Podobieństwa do Chrześcijaństwa i do wiary Starego Testamentu wyniki z prób naśladowania ich na potrzeby rywalizacji z nimi.  Byli wśród ich wyznawców ludzie uczciwie poszukujący prawdy, tacy jak trzej mędrcy ze Wschodu, zaratustrianie, badacze gwiazd. Ale ...

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @RG
4 października 2024 19:24

Niedawno rozmawiałem z młodym muzułmaninem (20-25 lat) z północnej Afryki. Oczywiście mówił, że islam to religia pokoju, że wszystkie religie są równe, ale po chwili stwierdził, że jedna jest ponad wszystkimi. O Kościele nic nie wiedział. A najważniejsze jest to, co jest celem muzułmanów. Można to zawrzeć w kilku słowach: uczynić wszystkich podobnymi im, i wtedy będzie koniec świata, zmartwychwstanie. Czy tutaj nie ma sprzeczności? Czy tutaj jest miejsce dla osoby ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boże, czy jest miejsce na sumienie? Czy jest miejsce na zbawienie, na łaskę, czy jest pojęcie grzechu? Czy jest miejsce na wiarę, nadzieję, miłość? Itd... Pytania są retoryczne.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @Trzy-Krainy 4 października 2024 19:24
4 października 2024 20:20

A co wie przeciętny chrześcijanin o Islamie? Że terroryści. Ale w gruncie rzeczy nimi są właśnie. Poznałem ich tutaj w Anglii. Nie mam dobrego wrażenia zupełnie. Tworzą swój własny świat. Ale go widać. W samo południe w dość dużym mieście, w samym jego centrum, zbiera się grupa facetów +- 30 i ich duchowy przewodnik, w tej sukni, jak noszą ci prawdziwi Muzułmanie i rozprawiaja. Nie ma znaczenia o czym. Mają czas. Pracują? Mało który z nich. Ich żony rodzą dzieci. Im ich więcej, tym więcej pieniędzy w domu. To religia rewolucyjna. Dlatego w dzisiejszym czasie rewolucji, gdyż ona właśnie jest, nie tylko w Polsce Tuska, to są to protegowani tej rewolucji. Nawet, jak ta Rewolucja uznaje Muzułmanów właśnie za terrorystów.

Piszę niezrozumiale i sprzeczności? Naprawdę? Wystarczy włączyć jakiekolwiek wiadomości dzisiaj,  czy to w Polsce, czy tutaj u mnie w Anglii, by właśnie taki przekaz z nich wchodził. By widz, czy słuchacz nie wiedział już doprawdy, o co chodzi naprawdę.

Trzeba uważać bardzo.

________

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @RG
4 października 2024 20:21

" Z wypowiedzi tej płynie sugestia, że prowadzą również do zbawienia. "

No właśnie nie płynie taka sugestia. To tak jakby powiedzieć, że ze stwierdzenia, że kot jest zwierzęciem tak jak pies wypływa sugestia, że kot też szczeka.

Religie prowadzą do Boga w takim sensie, że naturalna religijność człowieka wypływa z ludzkiego pragnienia Boga. Choć prawdziwe Objawienie i Zbawienie jest tylko w Kościele. Papież tutaj nie odkrywa Ameryki na nowo, tylko po prostu wykłada naukę Kościoła.

 

zaloguj się by móc komentować

Adriano @RG
4 października 2024 20:54

Właściwa i prawdziwa  droga jest jedna.Wszystkie mniejsze ,węższe i biegnące z boku nie prowadzą do zbawienia,chyba,że idący nimi zorientują się,że są w błędzie i zapragną wejść na tą prawdziwą.I nie ma tu miejsca na bzdety o wszystkich równorzędnych. " Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!"

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @RG
4 października 2024 21:53

Każdy człowiek ma swoje naturalne potrzeby ciała i ducha. Nie mają one jednak wartości moralnej. Nabierają takiej dopiero w odniesieniu do prawdziwego dobra człowieka. W określeniu tegoż pomaga rozum ludzki, a pewnie nie w każdej religii rozum, a więc i sumienie, mają takie samo znaczenie. Również w określeniu prawdziwego dobra człowieka zasaďniczą rolę odgrywa Objawienie Boże. Jego pełnia znajduje się w Kościele Katolickim. Zatem, biorąc pod uwagę poziom prawa naturalnego oraz poziom Objawienia Bożego, nie można powiedzieć, że wszystkie religie są równe. Co więcej, w pewnych aspektach przy źle określonym prawdziwym dobru człowieka mogą nawet od Boga oddalać.

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @RG
4 października 2024 22:08

To są nie ziemskie moce. 

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @MarekBielany 4 października 2024 22:08
4 października 2024 22:27

To jest ciekawe. 

Franciszek podobnie jak Benektydyk.

 

 

T

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @Adriano 4 października 2024 20:54
5 października 2024 00:50

To nie jest takie trudne wbrew pozorom, aby być zawsze wyprostowanym, tam, gdzie inni kombinują, aby się pochylić, przed kimś lub przed czymś. Nie i koniec.

Jest tylko jedna droga. Jest tylko jeden krzyż.

https://pch24.pl/kard-gerhard-muller-nie-wolno-chowac-krzyza-przed-muzulmanami/

__________

zaloguj się by móc komentować

orjan @Trzy-Krainy 4 października 2024 19:24
5 października 2024 10:33

Natomiast poza retoryką znajduje się kwestia: "kto jest moim bliźnim?". Pięknie to wyłożył ks. Rafał Krakowiak w nauczaniu, na które dopiero co naprowadził nas kol. @Kuldahrus https://kuldahrus.szkolanawigatorow.pl/ks-rafal-krakowiak-kto-jest-moim-bliznim (tam jest link do nauczania ks. Rafała a podając link pośrednio, chce w ten sposób podziękować kol. @Kuldahrusowi za owo naprowadzenie).

Otóż, koncepcja bliźniego niewątpliwie różni się jej ujęciami w różnych religiach. Z kolei droga do celu, którą swemu wiernemu wyznacza dowolna z religii zawsze odbywa się na ziemskim padole, więc zwłaszcza wśród innych ludzi. Ta część ziemskiej drogi wiernego, ta wśród innych ludzi, chyba niewiele tu pomylę się, w każdej z religii podlega finalnej ocenie "całokształtu" osoby tegoż wiernego: Jaki byłeś dla bliźnich? Kryteria osoby bliźniego i religijne wskazówki postępowania w relacjach z osobą bliźniego, albo nie-bliźniego potrafią tak dalece różnić się "między religijnie", że "po ludzku" wprost niemożliwe wydaje się, aby ten sam (bo jedyny) Bóg uznawał wszystkie te kryteria i wskazówki za jednocześnie właściwe.

Tu chyba jest istotna słabość pięknej wydawałoby się koncepcji, że każda z religii prowadzi do, jakoby, tego samego boga. Słabość ta ma charakter z jednej strony praktyczny: jak należy zachowywać się w swojej drodze między innymi idącymi? Z drugiej strony ma charakter doktrynalny: jakiego zachowania się mają nauczać kapłani konkretnej religii, czyli jakie boskie preferencje mają wiernym wskazywać? W skrócie: kto jest moim bliźnim?

Jeśli bowiem tamten nie jest moim bliźnim, to może i po swojemu chcemy, ale napewno nie dojdziemy do tego samego boga, albo nie dojdzie jeden z nas, a może nawet obaj nie dojdziemy. Natomiast do piekła, czymkolwiek jest piekło dla mnie lub dla tamtego, uda się dojść bez wysiłku.

 

zaloguj się by móc komentować

RG @Kuldahrus 4 października 2024 20:21
5 października 2024 14:58

Myli się Pan. Z zacytowanej na początku mojego tekstu wypowiedzi Papieża Franciszka taką sugestię można odczytać. Bo "jeśli prowadzą do Boga" to tym samym do zbawienia, gdyż jedność z Bogiem jest zbawieniem.

Pisze Pan dla mnie niejasno - o którego Papieża Panu chodzi? Benedykta czy Franciszka - bo stawiają oni w gruncie rzeczy diametralnie inaczej kwestie, jak wynika z mojej analizy.

Przeczytałem ponownie swój tekst, sprawdzając, czy z kolei ja nie dość jasno wyraziłem swe myśli i natrafiłem na fragment :

"Dostępna mi wiedza, choć daleko niepełna, rodzi przeświadczenie, iż inne religie, ugruntowane w danych społeczeństwach, na ogół nie prowadzą do złego, do złych rzeczy. Sądzę, że (poza jakimiś nielicznymi wyjątkami) ogólnie rzecz ujmując, prowadzą do dobrego, a ponieważ dobry jest tak naprawdę jedynie Bóg (jak mówi Chrystus w Ewangelii), więc (trochę to taka erystyczna ścieżka uzasadnienia :)) mamy do czynienia z sylogizmem narzucającym wniosek – że prowadzą one (tj. te religie) do Boga"

Pierwotnie zamiast :) była emotka (dlatego przy wklejaniu ucięło mi resztę) ozaznaczająca ironię. Podkreśliłem to pisząc, że to erystyka, czyli ten sylogizm jest pozorny, naciągany - ale wczuwając się w  zwolenników współczesnej ekumenii, próbowałem zrekonstruować jedną z ich ścieżek arguementacji.

Jednak nie oddzieliłem wyraźnie tego od swoich poglądów na sprawę. Moje  dotyczyły tylko tego "iż inne religie, ugruntowane w danych społeczeństwach, na ogół nie prowadzą do złego, do złych rzeczy.Sądzę, że (poza jakimiś nielicznymi wyjątkami) ogólnie rzecz ujmując, prowadzą do dobrego..." reszta jest ironią.

Wydaje mi się, że to bardzo wyraźnie wynika z całości mojego tekstu. A tekst jest o loogosie (czasem rónież o Logosie) w Kościele, o tym, że hellenizm jest jednym z korzeni chrześcijaństwa. I jeśli się go (hellenizm) na siłę usunie z Kościoła, to jakby usunąć mu część jego duszy. A Papież Franciszek, ma wrażenie, do tego dąży.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @orjan 5 października 2024 10:33
5 października 2024 17:06

Cieszę się, że tekst się spodobał.

 

zaloguj się by móc komentować

orjan @RG
5 października 2024 17:07

>> Po czym stwierdził [Papież Franciszek], że sikhizm, islam, hinduizm i chrześcijaństwo są różnymi drogami do Boga. <<

Umieszczasz to zdanie poza cytatem. Przyjmuję jednak w zaufaniu, że Franciszek właśnie te religie wyliczył imiennie. Wymienione religie mniej więcej (hinduizm mniej niż pozostałe trzy, ale jakoś jednak) łączy cecha, iż każda -  aby pożyczyć tu określenie od Muzułmanów - jest tzw. religią księgi. Od razu pojawia się więc pytanie, dlaczego Franciszek pominął judaizm? 

Odpowiedź wydaje się oczywista, a ta oczywista oczywistość oparta jest o "domniemanie sytuacyjne", że tak powiem, podnosząc, iż wskazanie także na judaizm miałoby smutne szanse wobec danych słuchaczy Franciszka.

Kolejne spostrzeżenie dotyczy hinduizmu, a to dlatego, że pozostałe wymienione religie są monoteistyczne, a hinduizm jest - zaleznie od opinii politeistyczny, albo monoteistyczny, a próbuje sie go przedstawiac jako coś pomiędzy. No to "coś tu nie gra" w koncepcji, że ostatecznie jest jeden Bóg - o ile taka koncepcja miałaby dotyczyć także i hinduizmu.

Złożywszy w całość już choćby tylko te dwie wątpliwości (może są i inne), upoważnione wydaje się pytanie, w jakiej to właściwie potrzebie Ojciec Święty powiedział to co (i jak) powiedział. Czy była to potrzeba religijna (rodzaj nauczania), czy może była to potrzeba przede wszystkim polityczna, jakkolwiek wynikająca z potrzeb wiary? To znaczy, jak sobie próbuję ją wyobrazić, potrzeba znalezienia pokoju między różnymi religiami.

Jeśli jeszcze jest za wcześnie (brak przygotowania), aby w ślad za koncepcją chrześcijańską, każdy wierzący każdego drugiego uważał za bliźniego bez względu na różnice religijne, to przynajmniej niech religie nawzajem już uważają się za sobie bliźnie i w tym kierunku niech nauczają każda swoich wiernych. Temu nie sposób odmówić przyklaśnięcia. Jednocześnie nie ma w tym pola do żadnego religijnego, czy doktrynalnego zaniepokojenia. 

Nie wiem, czy takie rozumienie jest wystarczająco uzasadnione; nie mnie to oceniać. Za pontyfikatu Franciszka już wielokrotnie zdarzyło się, iż treść jego słów interpretowana była - jak by to powiedzieć - zbyt dosłownie.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @RG 5 października 2024 14:58
5 października 2024 17:08

" Z zacytowanej na początku mojego tekstu wypowiedzi Papieża Franciszka taką sugestię można odczytać. "

Tylko pan to widzi, to pana nadinterpretacja. Nie można takiej sugestii odczytać, bo tam jej po prostu nie ma.

 

" o którego Papieża Panu chodzi? "

No przecież cały czas rozmawiamy o tym co mówił aktualny Papież.

 

P.S.

" hellenizm jest jednym z korzeni chrześcijaństwa. "

Tu się pan myli.

 

zaloguj się by móc komentować

RG @Trzy-Krainy 4 października 2024 19:24
5 października 2024 21:19

Więc rozmowa przebiegała nieco inaczej niż cesarza Manuela uczonym Persem – ten był podobno znawcą również Chrześcijaństwa :)

Dziękuję za pytania i mam nadzieję, że nie będziemy ich dociekać pod islamskim butem

zaloguj się by móc komentować

RG @Adriano 4 października 2024 20:54
5 października 2024 21:28

nie wiem czy dobrze Pana zrozumiałem – zarzuca mi Pan twierdzenie, że wszystkie religie są równe? Czy Papieżowi Franciszkowi, którego wypowiedź cytowałem?

Bo ja z całą pewnością z tym się nie utożsamiam. Może nie przeczytał Pan całego tekstu?

zaloguj się by móc komentować

RG @Trzy-Krainy 4 października 2024 21:53
5 października 2024 21:42

Ok. zgadam się co do tego, iż w Kościele znajduje się nejpełniej Objawienie Boże i że nie wszytkie religie są równe. Czy jednak z mojego tekstu wynika coś odmiennego? Teza o której ojciec pisze jest w tekście prezentowana jako poglądy jeśli nie wprost Papeiża Franciszak (który być może mówiąc coś takiego nie miał złych intecji, tylko “chlapnął” coś, nie pierwszy raz zresztą), to jakiejś części jego otoczenia. Że chcą wygonić greckiego ducha z kościoła wspomina (nie wprost) poprzedni Papież Benedykt.

zaloguj się by móc komentować

RG @orjan 5 października 2024 17:07
5 października 2024 21:55

Tak, interpretacja słów Franciszka od samego początku była obarcona trudnościami. Jeśli jednak trudno się zorientować w jego prawdziwych intencjach, to jeśli chodzi o działania jest trochę łatwiej. Otóż promuje on ze swego otoczenia ludzi, którzy chcą przebudować kościół “do góry nogami”. Dlaczego? Jeśli się odpowie na to pytanie, wówczas łątwiej będzie interpretować wypowiedzi.

zaloguj się by móc komentować

RG @Kuldahrus 5 października 2024 17:08
5 października 2024 22:09

Tylko pan to widzi,

Nie, nie tylko ja to widzę. Ma Pan dziwny sposób dyskusji - tylko, żaden, każdy.

No przecież cały czas rozmawiamy o tym co mówił aktualny Papież.

Dobrze, że Pan napisał, bo naprawdę nie wiedziałem. W tekście piszę rónież o Benedyktynie XVI, a nawet więcej o nim niż o Franciszku, któy dużo mniej mnie interesuje.

" hellenizm jest jednym z korzeni chrześcijaństwa. "

Tu się pan myli.”

Jeśli się mylę, to w dobrzym towarzystwie, bo z tekstu wykładu ratyzbońskiego “Wira, rozum I uniwersytet” wynika, że podobnie uważał Benedykt XVI. Chociaż nie wiem, czy akurat uda się to Panu w tym tekście (wykładzie) dostrzec

zaloguj się by móc komentować

RG @Kuldahrus 5 października 2024 17:08
5 października 2024 22:14

A tak w ogóle to czytał Pan mój tekst w całości?

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @RG 4 października 2024 14:48
6 października 2024 01:28

Fakt, że papież Franciszek nie ułatwia życia interpretatorom jego wypowiedzi, ale może właśnie dlatego warto byłoby znać kontekst cytatu. Nie znajduję go tam, gdzie, wydawałoby się, być powinien, tj. w mowie wygłoszonej podczas spotkania międzyreligijnego w Dżakarcie. W przemówieniu z podobnej okazji podczas wizyty w Tajlandii (ta nazwa tez pada w notce, może omyłkowo) także nie. Oczywiście mógł to powiedzieć podczas jakiejś konferencji prasowej lub kazania do wiernych. Czy można prosić o źródło?

zaloguj się by móc komentować

orjan @jan-niezbendny 6 października 2024 01:28
6 października 2024 09:36

W punkt!

Jak wyraźnie zastrzegłem, moje wypowiedzi oparte były na zaufaniu, że papież Franciszek rzeczywiście powiedział tak, jak przytoczył/zreferował kol@RG. Kontekst byłby istotny, lecz mnie zainteresowało coś innego. Nie wypowiedź, lecz jej odbiór. Mianowicie, wszelkie słowa wypowiadane przez Franciszka żyją potem jakby życiem samodzielnym wśród ludzi. To powtarza się za każdym razem. Mam przy tym odczucie, jakby u "publiczności" dominowało podejście podejrzliwości, lub zatroskania co do rzeczywistej treści i/lub przypuszczalnego skutku słów Franciszka. Celowo użyłem określenia "publiczność", bo wypowiadają się także tacy, których trudno posądzić o nadmierną przyjaźń do Kościoła już o jakiejkolwiek wierze nie wspominając.

Jak zatem mają przyjmować to wierni? A jeszcze szerzej, jak mają przyjmować ludzie, którzy bez względu na stan i kierunek ich wiary, albo nawet na brak w nich wiary, akurat są po prostu przyjaźni wobec Kościoła i wobec jego misji widząc w Chrześcijaństwie potrzebę cywilizacyjną? Wydaje się, że powinno u takich funkcjonować zaufanie połączone z wieloletnio narosłym już przyzwyczajeniem się do osobistego stylu w jakim papież Franciszek wypowiada się.

Wracając zaś do owej koncepcji, że wszystkie religie są drogą do [jakoby tego samego] Boga, chcę tu opowiedzieć o pewnym doświadczeniu. Jakieś dobrze ponad 30 lat temu, wspólnie ze śp. Jackiem Drobnym i innymi kolegami natknęliśmy się na pewne stowarzyszenie o jego zasięgu światowym powstałe na początku XXw. na południu USA. Nie miało nic bezpośrednio wspólnego z potrzebami religijnymi, jednak od samego założenia deklarowało moralne przywiązanie do wartości chrześcijańskich, co zostało ujęte w organizacyjnym credo. Szybko zaczęło rorzszerzać się na cały świat i wtedy powstała potrzeba nie zmiany, lecz wspólnego zrozumienia tego samego credo także tam, gdzie religie są inne. Owa deklaracja Credo została więc wspólnie wyjaśniona i przyjęta jako organizacyjny postulat a zarazem wspólne przekonanie, iż to wiara w Boga [a nie coś innego] nadaje znaczenie oraz cel życiu człowieka.

Jacek zadumał się chwilę i skomentował, że jest to ujęcie idealistyczne, a więc odrzucające jakiekolwiek relatywizmy w rodzaju: cel uświeca środki i odrzucające wszelkie inne wynalazki w ich założeniu usprawiedliwiające ludzką podłość. Wcale więc w opisywanym credo nie doszło do "ustanowienia" wspólnego boga. "Przed nawias" został wyciągnięty postulat porządnego człowieka o tyle odpornego na realtywizmy moralne, o ile jest wierzącym. 

 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @RG 5 października 2024 22:14
6 października 2024 10:26

Nie czytałem, bo nie mam czasu. Chciałem się tylko odnieść do tego pierwszego akapitu, gdzie pan zasugerował, że może wypłynąć sugestia, z tego co powiedział papież Franciszek, że we wszystkich religiach jest Zbawienie. Tylko tyle.

 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @Kuldahrus 6 października 2024 10:26
6 października 2024 10:27

P.S.

Kolejny raz widzę, jak wypowiedzi papieża są nadinterpretowane i już mi się ulało.

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @RG 5 października 2024 14:58
6 października 2024 11:10

>Myli się Pan. Z zacytowanej na początku mojego tekstu wypowiedzi Papieża Franciszka taką sugestię
>można odczytać. Bo "jeśli prowadzą do Boga" to tym samym do zbawienia, gdyż jedność z Bogiem jest
>zbawieniem.

Kolega Kuldahrus się nie myli, to pan błędnie rozumie nauczanie Kościoła, a przez to słowa papieża Franciszka.

I, żeby nie być gołosłownym ... w Ewangeli Św. Łukasza 2,33 i dalej wystepuje Symeon i prorokini Anna i jak kolega sądzi, nie mają szans na zbawienie bo są pożądnymi starotestamentowymi żydami? Czy taki Nikodem, faryzeusz (o których Jezus mówi - plemie żmijowe) członek Sanhedrynu też ma przewalone bo ŹLE wierzy?

zaloguj się by móc komentować

orjan @Kuldahrus 6 października 2024 10:26
6 października 2024 11:17

Z tą nadzieją zbawienia w innych religiach byłbym ostrożny i - skoro już to podniosłeś - ja podnoszę kolejną wątpliwość co do potrzeby interpretacji słów papieża Franciszka.

Otóż nie do pomyślenia jest, że wskazując na hinduizm Franciszek nie wziąłby pod uwagę, że tam wcale nie jest celem życie wieczne a w rezultacie Zbawienie jak je rozumiemy. Ani nawet dopuszczenie do raju według obietnicy islamu. W hinduizmie dominuje droga do oświecenia przy czym w wielu wersjach hinduizmu ta droga jest niejako "samoobsługowa" i do osiągnięcia oświecenia żaden bóg nie jest wtedy potrzebny.

Życie wieczne to jest coś, czego "funkcjonalny odpowiednik" akurat hinduiści niejako przymusowo mają (reinkarnacje) a woleliby nie mieć. Stąd celem jest tam przerwanie cyklu owego funkcjonalnego odpowiednika, a nie jego osiągnięcie. Natomiast można (zapewne znacznie upraszczając) przyjąć, iż dojście do oświecenia też wymaga odpowiednio moralnego zachowania się, jakkolwiek, w odróżnieniu, drogą przez uchylenie się czynienia czegokolwiek, w tym zaniechanie obowiązków życia doczesnego.

NB.: Skoro mowa o hinduizmie, to ciekawe jest, iż papież Franciszek nie wymienił buddyzmu jako osobnej, czy jako w ogóle religii. Ja bym z tego wnioskował, że dobrze przemyślał, co chce powiedzieć.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @orjan 6 października 2024 11:17
6 października 2024 17:18

Papież Franciszek generalnie wypowiada się dosyć jasno.

 

zaloguj się by móc komentować

RG @jan-niezbendny 6 października 2024 01:28
6 października 2024 21:04

Tak, kontekst był na pewno ważny i pewnie kwestie polityczne delikatnej natury odgrywały tu niemałą rolę. Nie pamiętam już dokładnie z której strony brałem, więc podaję trzy źródła:

„Wszystkie religie prowadzą do Boga”. Franciszek wygłosił herezję? - PCH24.pl

Czy wszystkie religie są drogą do Boga? (wpolityce.pl)

Papieski irenizm i jego ofiary | Christianitas. Religia, kultura, społeczeństwo.

Na PCH24 piszą o Indonezji, inne o Singapurze jako miejscu wypowiedzenia słów. Nie wydaje mi się, by miało to znaczenie czy w Singapurze czy w Indonezji, ale oczywiście mogę się mylić.

zaloguj się by móc komentować



RG @orjan 6 października 2024 09:36
6 października 2024 22:38

„...wszelkie słowa wypowiadane przez Franciszka żyją potem jakby życiem samodzielnym wśród ludzi. To powtarza się za każdym razem.

Prawda, że ciekawe? Pisze Pan, że komentarze publiki do wypowiedzi Papieża są podejrzliwe. Tak, ale dotyczy to tej części „publiczności”, która jest katolikami i przywiązana jest do tradycyjnego nauczania Kościoła, a wiele z wypowiedzi Papieża sprawia wrażenie, jakby szło tej tradycyjnej nauce w poprzek. Podkreślę zaraz, by nie prowokować tu na forum badań nade mną z dużą lupą – sprawiają takie wrażenie u niektórych wiernych, a nie – że takie są.

Tak się jednak przy tym składa, że te same kontrowersyjne wypowiedzi budzą entuzjazm u dużej części wrogów Kościoła, jakim jest np. środowisko Gazety Wyborczej czy liberalnych mediów na zachodzie Europy, często ateuszy lub jeszcze gorzej. Entuzjazm budzą również w niektórych kręgach Kościoła, tzw. katolików progresywnych, u nas wcześniej znanych pod nazwą „kościoła łagiewnickiego”, a którzy prą do przeprowadzenia rewolucji w Kościele.

Ale przecież ja w gruncie rzeczy nie o tym piszę i „zachodzę w um” dlaczego wszyscy się rzucili akurat do bardzo drobiazgowej i krytycznej analizy – powiedział, czy nie powiedział, a jeśli powiedział to jak interpretować. Słowa Franciszka z całą pewnością nie są głównym tematem.

Były (ich przytoczenie), w mojej intencji, jedynie pretekstem by przejść do zagadnienia, które rzeczywiście mnie interesuje w tym artykule – mianowicie współczesnymi próbami usunięcia greckiego ducha z Kościoła, pod pretekstem tego, iż jest on wynikiem inkulturacji pierwotnego chrześcijaństwa, a skoro tak, to można go usunąć bez żadnej szkody dla Kościoła. Próbowałem pokazać, że hellenizm obecny u samych początków Kościoła, jest jego integralną częścią, a nie tylko jedną z form inkulturacji – w czym odwoływałem się do słynnego wykładu Benedykta XVI w Ratyzbonie.

Odnoszę silne wrażenie (niestety, nie będę tego dowodził, gdyż nie potrafię tego zrobić w kilku zdaniach), że obecnie podejmowana jest próba wyeliminowania hellenizmu z Kościoła i jego „cofnięcie”, a w konsekwencji jego „judaizacja”. Stało się tak z kościołami protestanckimi a tendencja progresistów (po których stronie – jak mi się wydaje - pozycjonuje się Papież Franciszek), uwidaczniająca się w ich wypowiedziach, pcha Kościół do zbliżenia się z protestantyzmem, a w konsekwencji z również z judaizmem. Warunkiem tego jest pozbycie się z Kościoła hellenizmu. Czy to dobrze? Wg mnie nie, gdyż Kościół utraci w ten sposób swą tożsamość, gdyż nie uważam, by można wyrwać ducha greckiego z Kościoła, bez szkody dla jego tożsamości. Przypomnę tylko, że wszystkie ewangelie były napisane w języku greckim. Rola rozumu (logos) w Kościele, przeciwstawienie go woluntaryzmowi – jeśli się pozbędziemy z Kościoła hellenizmu to czy ten logos w nim zostanie.

Podobnie myślał, tak uważam, Papież Benedykt XVI, o czym świadczy wg mnie jego ratyzboński wykład, którego jeszcze jeden fragment zacytuję (w artykule również jest cytowany, no ale tymi cytatami akurat nikt się w komentarzach nie zajął; był „niewidoczny” widać :)) „Zanim sformułujemy wnioski, do których zmierza całe to rozumowanie, muszę jeszcze wspomnieć pokrótce o trzeciej fali dehellenizacji, która szerzy się obecnie. Odnośnie do spotkania z wielością kultur, często mówi się dziś, że synteza chrześcijaństwa z hellenizmem, do której doszło w starożytnym Kościele, była jakoby pierwszą inkulturacją, która nie powinna krępować innych kultur. Powinny one mieć prawo cofnięcia się aż do momentu poprzedzającego tamtą inkulturację, aby mogły odkryć proste przesłanie Nowego Testamentu i na nowo inkulturować je w swoich środowiskach. Teza ta nie jest całkowicie fałszywa, jest jednak uproszczona i nieścisła. Nowy Testament został w istocie napisany po grecku i jest w nim ślad kontaktu z duchem greckim — relacji, która dojrzewała wcześniej, w czasie kształtowania się Starego Testamentu. W procesie formowania się starożytnego Kościoła z pewnością pojawiły się elementy, których nie trzeba włączać we wszystkie kultury. Jednakże istotne decyzje — te właśnie, które dotyczą relacji między wiarą a poszukiwaniami ludzkiego umysłu — są częścią samej wiary i są jej konsekwencjami, zgodnymi z jej naturą.

Być może przeciwstawianie się przez Benedykta dehellenizacji było jedną z przyczyn jego alienacji i wycofania z urzędu? Nie wiem.

Ten artykuł miał od początku jakiegoś pecha. A to nie wkleił się jak należy, a jedynie w połowie – co, jak przypuszczam mogło mieć spory wpływ na czytających i komentujących, bo wielu z nich już reszty nie czytała (udało mi się w końcu wkleić całość artykułu za którymś razem – jako komentarz do niego; próbowałem interweniować u właściciela, ale był na konferencji, więc zostało tak, czyli byle jak). W jakiejś mierze konsekwencją tego było zafiksowanie się w komentarzach Państwa na słowach Franciszka – powiedział, czy nie powiedział, a jak powiedział, to czy powiedział co powiedział, czy może co innego powiedział.

Jeśli oczekiwałem jakichś komentarzy, to właśnie dotyczących dehellenizacji w Kościele. Ale nie, tych się nie doczekałem. Może to jest ciekawe i problemowe tylko dla mnie?

Nie wiem, może nie udało mi się jasno wyrazić swych intencji, nie dość jasno argumentowałem? Zapewne mogłem się bardziej postarać. Jednak jeśli część z czytających nawet nie przeczytała całości, a wyrokuje o niej z fragmentu – wówczas mogą wyjść jednie piramidalne nieporozumienia.

zaloguj się by móc komentować

RG @Kuldahrus 6 października 2024 10:26
6 października 2024 22:39

ok. wyjaśnił mi się Pan

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @RG 6 października 2024 21:04
6 października 2024 23:15

Dziękuję. W Singapurze. W PCH24 niepotrzebnie się denerwują o ukrywanie prawdziwej wypowiedzi i robia jakieś screeny na wszelki wypadek, ponieważ na stronie internetowej Stolicy Apostolskiej wypowiedź po włosku przytoczona jest wiernie i została prawidłowo przetłumaczona na polski i angielski. Sprawdziłem przed chwilą.

Cóż temu rzec? Jak wspomniałem, Franciszek idzie na skróty (myślowe), ale zgodzę się z Kuldahrusem, że z cytowanej wypowiedzi, jak i z calego wystapienia, wcale nie wynika, jakoby każda, dowolna religia prowadziła do zbawienia. Prawdę mówiąc, tam w ogole nie ma ani słowa o zbawieniu, tylko o drogach prowadzących do Boga, do jego poznania. Nie chcę tu wchodzić w kompetencje księży (jacys tu są, może sie wypowiedzą?), ale moim zdaniem to nie jest to samo. O ile dobrze to zapamiętałem z lekcji religii, "łaska Boża jest zbawienia koniecznie potrzebna", a - jak czytam teraz w Katechizmie - "Łaska, należąc do porządku nadprzyrodzonego, wymyka się naszemu doświadczeniu i może być poznana jedynie przez wiarę". Tymczasem poznanie Boga możliwe jest bez tego nadprzyrodzonego wsparcia: "Za pomocą rozumu naturalnego człowiek może w sposób pewny poznać Boga na podstawie Jego dzieł. Istnieje jednak inny porządek poznania, do którego człowiek nie może dojść o własnych siłach; jest to porządek Objawienia Bożego. Na mocy swego całkowicie wolnego postanowienia Bóg objawia się i udziela człowiekowi" (KKK 50). I stwierdzenie kluczowe w kontekscie inkryminowanej wypowiedzi papieża: "Broniąc zdolności rozumu ludzkiego do poznania Boga, Kościół wyraża swoją ufność w możliwość mówienia o Bogu wszystkim ludziom i z wszystkimi ludźmi. Przekonanie to stanowi podstawę jego dialogu z innymi religiami, z filozofią i nauką, a także z niewierzącymi i ateistami" (KKK 39).

Deklaracja Nostra Aetate mówi natomiast - z góry przepraszam za dłuższy cytat - "Od pradawnych czasów aż do naszej epoki znajdujemy u różnych narodów jakieś rozpoznanie owej tajemniczej mocy, która obecnie jest w biegu spraw świata i wydarzeniach ludzkiego życia; nieraz nawet uznanie Najwyższego Bóstwa lub też Ojca. Rozpoznanie to i uznanie przenika ich życie głębokim zmysłem religijnym. Religie zaś związane z rozwojem kultury starają się odpowiedzieć na te same pytania za pomocą coraz subtelniejszych pojęć i bardziej wykształconego języka [...] Podobnie też inne religie, istniejące na całym świecie, różnymi sposobami starają się wyjść naprzeciw niepokojowi ludzkiego serca, wskazując drogi, to znaczy doktryny oraz nakazy praktyczne, jak również sakralne obrzędy. Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi".

Albo traktujemy to serio, albo odrzucamy jako zwodnicze sugerowanie, że dialog międzyreligijny w ogóle ma sens. Nie powiemy przecież: "no tak, jest jakiś promień prawdy w twierdzeniu, że ten pociag jedzie do Gdańska, ale tak naprawdę to on jedzie do Rzeszowa", nie?

 A proba przekonania kogoś do sojej prawdy uporczywym twerdzeniem, ze to jest po prostu bezdyskusyjna Prawda, prowadzi do petitio principii. Każdy może z równym powodzeniem ogłosić to samo. Przypomina mi się dialog z Mlecznej Drogi:

- Jak już mówiłem, Monsieur Richard, tak czy inaczej, każdy powinien wierzyć w Boga.
- Tak, oczywiście. Zawsze istnieli ateiści, ale ci ludzie są szaleni. Albo nie są prawdziwymi ateistami.
- Jak to? 
- Ponieważ rozsądny człowiek nie może zaprzeczyć w swoim sercu, że Bóg istnieje.
- Ale czemu nie?
- Dlaczego? Ponieważ tak jest napisane w Biblii! Psalm 13:1: "Głupiec rzekł w sercu swoim: nie ma Boga".
- No tak, to zamyka sprawę.

To i ja zamykam ze swojej strony. ;)

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @RG
7 października 2024 07:17

>>  W jakiejś mierze konsekwencją tego było zafiksowanie się w komentarzach Państwa na słowach Franciszka [...] Jeśli oczekiwałem jakichś komentarzy, to właśnie dotyczących dehellenizacji w Kościele. Ale nie, tych się nie doczekałem. Może to jest ciekawe i problemowe tylko dla mnie?

Targnięty z rana wyrzutami sumienia (ale czy to ja zacząłem o Franciszku? ;) spróbuję odnieść się i do tej kwestii.

Otóż tym razem inaczej niż Kuldahrus uważam, że coś na rzeczy z tym hellenizmem jest. Jak ujął to Lovejoy: "To prawda, że bóg Arystotelesa nie ma prawie nic wspólnego z Bogiem z Kazania na Górze, choć w jednym z najdziwniejszych i najbardziej doniosłych paradoksów w historii Zachodu filozoficzna teologia chrześcijaństwa ich utożsamiła i główny cel człowieka określiła jako naśladowanie obu. Jednakże prawdą jest również i to, że Arystotelesowa koncepcja bytu, któremu nadał on najbardziej zaszczytne imię, jakie znał, była tylko jedną z konsekwencji pewnego ogólniejszego sposobu myślenia, rodzaju dialektyki (o której będę mówił później), charakterystycznej dla tylko dla niego, lecz dla Greków w ogóle, a starożytnej umysłowości żydowskiej niemal całkowicie obcej".

Jednakże odpowiedź na pytanie, czy Franciszek i moderniści w ogóle, podjudzani przez antykościelny i antychrześcijański, a w swych początkach protestancki Zeitgeist, rzeczywiście chcą eradykować helleńskiego ducha, wymaga weryfikacji pozostałych zawartych w nim przesłanek. To, że judaizm Drugiej Świątyni, czyli historyczny kontekst nauczania Jezusa, był mocno zhellenizowany, jest truizmem. Znaczna część Żydów znała Pismo tylko po grecku, a nawet ci, którzy w Palestynie studiowali je w oryginale, często hołdowali greckim zwyczajom i stylowi życia w życiu codziennym, pozwalając w dodatku przenikać ideom greckim do samego wnętrza żydowskiej religii. Mam tu na myśli saduceuszy i ich świeckich stronników. Ich antyhellenistycznych przeciwników, czyli faryzeuszy, Jezus ostro krytykował, ale za uczynki i intencje, a nie teologię, która przyjmował jako swoją (Mt 23,1). Wiec nie jest to wszystko takie jednoznaczne.

Co do podniesionego przez Sz. Kolegę argumentu oryginalnego jezyka Ewangelii (nie całkiem był to język ówczesnej literatury i myśli filozoficznej, ale to szczegół), czy przypadkiem kościół nasz, zachodni, nie "zdradził" i nie porzucił greki? Co więcej, pielęgnowane przez hellenistów dziedzictwo starożytnej myśli greckiej przez setki lat - i to akurat lat ekspansji chrześcijaństwa - dostępne było na Zachodzie tylko w ograniczonym stopniu i zostało ponownie odkryte i w pełni przyswojone dopiero w szczycie Średniowiecza. Szczególnie owo utożsamienie boga Arystotelesa z Bogiem ewangelii zawdzięczamy św. Tomaszowi. Przy czym postulowany przez protestantów powrót do "oryginalnej", wolnej od Tradycji i przedscholastycznej wiary akurat tej najgłębszej hellenizacji, do której odnosił się Lovejoy, właściwie nie dotknął. Kalwin mógł w paru miejscach krytykować Arystotelesa, ale zasadniczy zrąb jego wizji świata jest arystotelesowski. I nic na to, biedak, poradzić nie mógł, bo tak zostało trwale sformatowane myślenie Zachodu.

Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

RG @jan-niezbendny 6 października 2024 23:15
7 października 2024 10:07

Tak ładnie Pan argumentuje, że prawie mnie przekonał. Bo literalnie rzecz biorąc Papież Franciszek faktycznie nie powiedział, że inne religie również prowadzą do zbawienia, lecz jedynie, że do Boga, a sugerowanie z mojej strony, że jego słowa mogą sugerować coś takiego, to „o jeden most za daleko”.

Dlaczego mnie akurat tak się skojarzyło? Może dlatego, że dla mnie zbawienie to nie tylko wybawienie od opresji grzechu, czy nawet od śmierci – to również połączenie mistyczne z Chrystusem, w którym dopiero wszystko nabiera pełnego sensu i znaczenia, który jest Bogiem, więc jeśli dąży się do Boga (cyt.: Wszystkie religie są drogą do Boga), to u kresu tej drogi zazwyczaj jest jakaś wizja zbawienia dla dążącego, choć może się ta wizja różnić od naszej.

Ten dowcipny cytat to Bunuel?

zaloguj się by móc komentować

orjan @RG 6 października 2024 22:38
7 października 2024 10:36

>>„...wszelkie słowa wypowiadane przez Franciszka żyją potem jakby życiem samodzielnym wśród ludzi. To powtarza się za każdym razem.

... komentarze publiki do wypowiedzi Papieża są podejrzliwe. Tak, ale dotyczy to tej części „publiczności”, która jest katolikami i przywiązana jest do tradycyjnego nauczania Kościoła, a wiele z wypowiedzi Papieża sprawia wrażenie, jakby szło tej tradycyjnej nauce w poprzek. [Tzn.] sprawiają takie wrażenie u niektórych wiernych, a nie – że takie są.

[...] te same kontrowersyjne wypowiedzi budzą entuzjazm u dużej części wrogów Kościoła, [...] Entuzjazm budzą również w niektórych kręgach Kościoła, [...] którzy prą do przeprowadzenia rewolucji w Kościele. <<

Bo ze słowami tak już jest. Czasem wylecą wróblem, a wrócą kamieniem. Przyjmowanie (i pretensje wobec) wypowiedzi papieża Franciszka jest - o czym wcześniej nie mówiliśmy - o tyle skażone ryzykiem ich zniekształcenia, iż ciagle w pamięci pozostaje sposób i styl wypowiedzi Jana Pawła II oraz Benedykta XVI. Pierwszy był poetą słowa i - nie zawaham się powiedzieć - w zetknięciu się ze słuchaczami stawał się ich dobrym władcą. Czy się komu podobało, czy nie, także posiadał rzeczywisty autorytet deontyczny. Słabo efektywne były więc próby "gospodarowania po swojemu" jego słowami. Podobnie słabo efektywne były takie próby w odniesieniu do słów Benedykta XVI, bo ten papież miał z kolei autorytet epistemiczny osadzony na poziomie niedostępnym dla grymaszenia.

Wydaje mi się, ze papież Franciszek idzie inną drogą. Mianowicie drogą wejścia między lud, a nawet szerzej: drogą wejścia między publiczność także tę niekatolicką. Jednym z naturalnych skutków jest ośmielenie się i zaktywizowanie się wszelkich "poszukiwaczy sprzeczności", "strażników czystości", czy "tropicieli upadku" katolicyzmu. Dla chrześcijanina odrębnie ciekawe powinno być, przez którego z takich przemawia Duch Święty? Ma, czy nie ma Franciszek autorytet deontyczny i/lub autorytet epistemiczny, można odnieść wrażenie, że wobec publiczności ich nie eksponuje. Tym bardziej jest więc narażony na kontrowersyjne interpretacje. Wypada jednak zauważyć istotną poszlakę, że Franciszek w zasadzie nie nawiązuje dyskusji z takimi kontrowersjami, ani nie tłumaczy się wobec nich.

Ja to ujmę w ten sposób: to nie słowa Franciszka bywają kontrowersyjne. One są, jakie są i należy z dobrą wolą zastanowić się nad nimi w ich całokształcie. Zwykle, po cierpliwym zastanowieniu się, wyłania się ich głębszy sens. Co z tego jednak, gdy dzisiejsze "szybkie" czasy więcej cenią szybkie emocje.

Z natury rzeczy kontrowersyjne są natomiast wykładnie słów Franciszka, zwłaszcza pochodzące od osób jemu osobiście niechętnych i od mniej, czy bardziej jawnych nieprzyjaciół Kościoła i katolicyzmu. Gdy takie wykładnie, czy nawet oburzenia przychodzą z tamtych źródeł, to koniecznie trzeba sobie przywołać owo: Timeo Danaos ... Pierwotnym przedmiotem "podejrzliwości" powinny być te kontrowersje. To one bowiem wmagają dowodu (onus probandi). Tymczasem można zaobserwować nieceierpliwe oczekiwanie, że to Franciszek obalać będzie owe kontrowersje. To jest przekręt.

Papież Franciszek przede wszystkim mówi jak on chciałby, żeby było. A to nie są twierdzenia, lecz postulaty. Dlatego nie wymagają dowodu, ale przekonywania. Kontrowersje blokują to przekonywanie i z tej przyczyny warstwy epistemicznej w sobie nie mają (tak jak dowolne: "ja nie chcę").

zaloguj się by móc komentować

RG @jan-niezbendny 7 października 2024 07:17
7 października 2024 11:07

Kościół Katolicki nie zdradził greki, gdyż zakorzeniła się ona już dużo wcześniej w języku i kulturze łacińskiej, gdyż np. większość pojęć filozoficzno-teologicznych do łaciny przeszła z greki.

A helleńskie dziedzictwo było dostępne Kościołowi daleko wcześniej, niż u schyłku średniowiecza, gdyż było obecne od samego początku i ukształtowało doktrynę chrześcijańską, a nie dopiero od średniowiecza, gdy św. Tomasz przyswoił Kościołowi Arystoteles. Przecież jednak metafizyka grecka to nie tylko Arystoteles, ale i Platon, Sokrates czy Heraklit i legion innych. Współczesna filozofia tkwi korzeniami w tej greckiej właśnie. W początkowym swym okresie Chrześcijaństwo w dużo większym stopniu wspierało się na Platonie niż Arystotelesie.

Nawet jeśli Kalwin „wszystkiemu nie poradził” i nie udało mu się usunąć hellenizmu z wiary, gdyż ten stał się częścią kultury oraz języka (pojęcia) i nie dało się tego zrobić, to jednak sporo zostało zmienione i w obszarze protestanckim unosi się inny duch, inny klimat. Protestantyzm jest bardziej egzystencjalny w swych dociekaniach, co dobrze widać na podstawie choćby Kierkegaarda i jego mrocznych rozważań czy Strindberga.

Tak przy okazji – podobne trudności mieli marksiści z przebudowaniem świadomości rewolucyjnych mas i dopiero Gramsci (a za nim tzw. szkoła frankfurcka) zauważył, że w większym stopniu to świadomość kształtuje byt i w związku z tym trzeba zacząć od zmiany świadomości – min. poprzez zabiegi na języku (poprawność polityczna itp.), o czym pisał wnikliwie Orwell.

Jak ujmuje tę sprawę (dehellenizacji w  Papież Benedykt w swym wykładzie? Otóż „Dehelenizacja pojawia się najpierw w powiązaniu z podstawowymi postulatami Reformacji w szesnastym wieku. Patrząc na tradycję teologii scholastycznej Reformatorzy sądzili, że mają przed sobą system wiary całkowicie ukształtowany przez filozofię, to znaczy wyraz wiary oparty na obcym systemie myśli. Skutkiem tego wiara nie jawiła się już jako żywe historyczne Słowo, ale jako pewien element wszechogarniającego systemu filozoficznego. Zasada sola scriptura, z drugiej strony, poszukiwała wiary w jej czystej, pierwotnej postaci, tak jak ją pierwotnie znajdujemy w Słowie biblijnym. Metafizyka jawiła się jako przesłanka pochodząca z innego źródła, od którego wiara musiała zostać uwolniona, aby na powrót mogła się pełniej stać sama sobą. Gdy Kant oświadczył, że musi odsunąć myślenie, aby uczynić miejsce wierze, poprowadził ten program dalej z radykalizmem, którego nie mogli nawet przewidzieć Reformatorzy. W ten sposób zakotwiczył on wiarę tylko w praktycznym rozumie, zaprzeczając jej przystępowi do rzeczywistości jako całości.”

Więc wg niego rugowanie „greki”, a konkretnie logosu w świecie protestanckim rozwijało się z czasem i np. już za Kanta widać było znaczny „postęp”, który nie zatrzymał się na nim, lecz postępuje dalej.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @orjan 7 października 2024 10:36
7 października 2024 11:24

Tak. Problemem jest rozumienie i pokłady wiedzy.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @RG 7 października 2024 10:07
7 października 2024 11:26

Tak. Takie ujęcie zbawienia to jest chyba nic innego, jak ów
"grecki korzeń" chrześcijaństwa, a konkretnie Arystotelesowska koncepcja Boga jako pierwszego poruszyciela, czystej myśli, kontemplującej samą siebie, co jest także najwyższym pragnieniem i celem każdego bytu. Kwestia nieśmiertelości duszy nie jest u Filozofa całkiem jasna (raczej za nieśmiertelny uważał sam intelekt), ale na pewno za ostateczny cel życia uważał szczęście pojmowane jako kontemplacja Prawdy, czyli jakby uczestniczenie w szczęściu Istoty Najwyższej. Jakieś echo tej filozofii pobrzmiewa w obietnicy "oglądania Boga" przez zbawionych. Ten intelektualny, racjonalny aspekt naszej wiary jest bardzo dla niej charakterystyczny. Inna sprawa, że trudno utrzymać podstawę religijności - po prawdzie to niereligijności też - w postaci spójnego systemu przekonań. Zawsze wyskoczy jakis paradoks. Który zresztą rozsądnie jest przypisywać nie rzeczywistości, a jedynie naszym ograniczonym władzom poznawczym.

"Gdyby nasz mózg był na tyle prosty, żebyśmy mogli zrozumieć jego działanie, bylibyśmy za głupi, żeby tego dokonać".

A propos filmu: Buñuel.

zaloguj się by móc komentować

RG @orjan 7 października 2024 10:36
7 października 2024 11:45

Ok. Zapewne Papież Franciszek jest poczciwą osobą i ma dobre intencje i nie chcę się go czepiać, ale zwyczajnie nie rozumiem, dlaczego promuje rewolucjonistów w Kościele, awansując ich w hierarchii i zmieniając w ten sposób Kościół od wewnątrz w kierunku, który bym określił – korzystając z politycznego porównania – jako lewacki.

Panowie mnie tu prostujecie teologicznie – i słusznie, ale sam już nie wiem, czy to ja mam taki filtr w oczach, że widzę rzeczy wyolbrzymione, czy też Panowie mają wmontowany taki, który zakrywa pewne obszary rzeczywistości, że trudno je dostrzec.

zaloguj się by móc komentować

orjan @RG 7 października 2024 11:45
7 października 2024 12:38

Mój filtr jest opisany: Dłużej klasztora, niźli przeora. To funkcjonuje także w odniesieniu do otoczenia przeora.

Kościół to wierni, więc "kierownictwo" nie może się od nich odwracać. Natomiast wierni mogą i o to idzie całe zamieszanie. Polega ono na podsuwaniu wiernym katalizatorów niewiary w "kierownictwo", jakoby zdradziło posłannictwo.

zaloguj się by móc komentować

RG @RG
7 października 2024 13:06

:) – a ‘propos pełnego rozsądku „filtra”.

Nie wiem, może i masz rację, i wszystko w Kościele jest ok., a te niepokoje to tylko tumult wywoływany przez wrogów? Też nie chciałbym, by Kościół się podzielił i chyba słuszną rzeczą jest, by nie eksponować nadto podziałów,, bo może to godzić w wielką wartość, jaką jest jedność Kościoła, ale nie wiem, czy powinno się je na siłę zasypywać i popadać w uśpienie, bo można się przebudzić już w całkiem innym „świecie”. Nie było moją intencją jątrzenie, lecz podanie jednego z kluczy (dehellenizacja) pomocnego (jak mi się wydaje) w odczytaniu współczesnej rzeczywistości, klucza, który ułatwi zrozumienie. Inna już sprawa, czy mi się to udało.

zaloguj się by móc komentować

RG @RG
7 października 2024 13:07

Na tym kończę odpowiedzi na komentarze; zbyt dużo pochłaniają czasu

zaloguj się by móc komentować

RG @orjan 7 października 2024 12:38
7 października 2024 13:11

odpowiedziałem tylko przez pomyłkę skierowałem odpowiedź do RG

zaloguj się by móc komentować

orjan @RG 7 października 2024 13:11
7 października 2024 16:30

Kościół to byt dynamiczny i to bardzo. Zatem zawsze jest w nim OK i nie-OK Ale, żeby nieprzyjaciół dopuszczać do robót porządkowych ...

zaloguj się by móc komentować

Adriano @RG
7 października 2024 19:46

No to kij w mrowisko jak to powiadają.Św.Andrzej Bobola – Męczeństwo św. Andrzeja Boboli rozpoczęło się od pojmania i dialogu z oprawcami. To było ostatnie kazanie świętego wygłoszone do ludzi i jego najpiękniejsze świadectwo, testament zostawiony dla kolejnych pokoleń Polaków. Groziła mu śmierć, a on wiedział, jak się zachować. Zapytany przez oprawców, czy jest łacińskim księdzem, odparł: „Jestem katolickim kapłanem. W tej wierze się urodziłem i w niej też chcę umrzeć. Wiara moja jest prawdziwa i do zbawienia prowadzi. Wy powinniście żałować i pokutę czynić, bo bez tego zbawienia nie dostąpicie. Poznając moją wiarę, poznacie prawdziwego Boga i wybawicie dusze swoje”. Te słowa nie pobudziły zbrodniarzy do nawrócenia, do litości, ale wprawiły ich w taką wściekłość, że z niesłychanym okrucieństwem zaczęli torturować żołnierza Chrystusowego.

Św.Andrzej nie "kadził" opracawcom,że są na innej ,dobrej drodze tylko zachęcił do poznania i wstąpienia na tę jedyną,dobrą.

https://naszdziennik.pl/mysl/298612,swiety-andrzej-bobola-wyjedna-nowy-cud-nad-wisla.html?t=35

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować